Cytaty na temat powiedzieć
strona 33

Edyta Jungowska Fotografia
Paweł Jasienica Fotografia
Łukasz Opaliński młodszy Fotografia
Mark Twain Fotografia
Aleksander III Romanow Fotografia

„Co!? On napluł na mój portret, a ja mam go karmić przez sześć miesięcy. Panowie, wyście chyba poszaleli. Wypuśćcie go i powiedzcie, że ja też mam go gdzieś. I zakończmy już te sprawę. Wielka rzecz!”

Aleksander III Romanow (1845–1894) car Rosji

pewien chłop został skazany za to, że napluł na portret cara na sześć miesięcy więzienia. Sprawa w końcu dotarła do cara. Gdy dowiedział się o tej sprawie wybuchnął śmiechem i w ten sposób wyraził swoją opinie.
Źródło: Maria Aprelenko, Prominent Russians: Alexander III the Peacemaker http://russiapedia.rt.com/prominent-russians/the-romanov-dynasty/alexander-iii-the-peacemaker/, russiapedia.rt.com

Lizzie Borden Fotografia
Aaliyah Fotografia
Jacek Żakowski Fotografia

„Kiedyś do opery chodzili ludzie bogaci. Współcześnie na progresywne spektakle do teatru raczej nie chodzą bogacze, powiedziałbym, że niższe klasy średnie i biedota.”

Jacek Żakowski (1957) dziennikarz polski

Źródło: Agnieszka Wolny-Hamkało, Żakowski: Nowe kultury miejskie, newsweek.pl, 15 lipca 2012 http://kultura.newsweek.pl/zakowski--nowe-kultury-miejskie,94067,1,1.html

Dawid Jung Fotografia
Kurt Vonnegut Fotografia
Donald Tusk Fotografia

„Dzisiaj przy tym europejskim stole, jak powiedział jakiś dowcipny polityk, przy tym politycznym obiedzie albo jest się przy stole, albo jest się w karcie dań. Polska musi być i będzie przy stole.”

Donald Tusk (1957) polski polityk

exposé, 18 listopada 2011.
Źródło: gazeta.pl http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10669605,_Albo_przy_stole_albo_w_karcie_dan___TOP_10_cytatow.html, 18 listopada 2011

Ewa Klajman-Gomolińska Fotografia
Dave Mustaine Fotografia
Jakub Jarosz Fotografia
Artur Zawisza Fotografia
Piotr Gutkowski Fotografia

„– Ciąża – powiedział.
Nie znosiła, kiedy nazywał to „ciążą”. Widocznie wcześniej źle zinterpretowała jego uśmiech.
– Dziecko – powiedziała.”

Tak.
Źródło: Sekretne życie CeeCee Wilkes, cyt. za: kultura.onet.pl http://kultura.onet.pl/ksiazki/fragmenty/fragment-sekretne-zycie-ceecee-wilkes-diane-chambe,1,5418740,artykul.html

John Stuart Mill Fotografia
John Steinbeck Fotografia
Stefan Friedmann Fotografia
Julian Tuwim Fotografia

„Powiedzieć komuś: idiota! – to nie obelga, lecz diagnoza.”

Julian Tuwim (1894–1953) polski poeta

Wiersze i aforyzmy, Jarmark rymów
Źródło: s. 532

Nelli Rokita Fotografia

„Powiem szczerze, że moim marzeniem jest, by ani Donald Tusk, ani Jarosław Kaczyński nie był premierem, tylko Jan Rokita.”

Nelli Rokita (1957) polska działaczka polityczna

Źródło: „Gazeta Wyborcza”, 19 października 2007

Andrzej Lepper Fotografia
Witold Waszczykowski Fotografia
Nora Roberts Fotografia

„Co się tyczy [paryskich] bulwarów, to w ogóle nie można po nich chodzić. Wszyscy zasuwają z burdelu do kliniki, a z kliniki z powrotem do burdelu. A dokoła jest tyle trypra, że ledwie można złapać dech. Kiedyś wypiłem trochę i poszedłem Polami Elizejskimi - a dokoła było tyle trypra, że ledwie powłóczyłem nogami. Zobaczyłem dwoje znajomych: on i ona, oboje jedzą kasztany, bardzo starzy oboje. Gdzieś ich już widziałem? W gazetach? Nie pamiętam, ale poznałem: Louis Aragon i Elsa Triolet. "Ciekawe - błysnęła mi myśl - skąd idą: z kliniki do burdelu czy z burdelu do kliniki?" I sam sobie przerwałem: "Wstydziłbyś się. Jesteś w Paryżu, a nie w Chrapuszowie. Zadaj im lepiej pytania o sprawy społeczne, o najbardziej palące sprawy."
Doganiam Louisa Aragona i zaczynam mówić, otwierając przed nim serce. Mówię, że jestem zdesperowany, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że umieram od nadmiaru węwnętrznych sprzeczności, i dużo różnych takich. A on spogląda na mnie, salutuje mi jak stary weteran, bierze swą Elsę pod rękę i idzie dalej. Ja znów ich doganiam i zwracam się tym razem już nie do Louisa, lecz do Triolet. Mówię, że umieram na brak wrażeń, że gdy przestaję rozpaczać, ogarniają mnie wątpliwości, gdy tymczasem w chwilach rozpaczy w nic nie wątpiłem… A ona tymczasem, jak stara kurwa, poklepała mnie po policzku, wzięła pod rączkę swojego Aragona i poszła dalej.
Potem, rzecz jasna, dowiedziałem się z prasy, że to wcale nie byli oni, tylko Jean-Paul Sartre i Simone de Baeuvoir, ale jaka to teraz dla mnie różnica! Poszedłem do Notre-Dame i wynająłem tam mansardę. Mansarda, facjatka, oficyna, antresola, strych - ciągle to wszystko mylę i nie widzę różnicy. Krótko mówiąc, wynająłem miejsce, w którym można leżeć, pisać i palić fajkę. Wypaliłem dwanaście fajek i odesłałem do "Revue de Paris" mój esej pod francuskim tytułem "Szyk i blask - immer elegant". Esej na temat miłości.
A wiecie przecież, jak trudno jest we Francji pisać o miłości. Dlatego że wszystko, co dotyczy miłości, zostało już we Francji dawno napisane. Tam wiedzą o miłości wszystko, a u nas nic. Spróbujcie u nas komuś ze średnim wykształceniem pokazać twardy szankier i zapytać: "Jaki to szankier, twardy czy miękki!" - na pewno strzeli: "Jasne, że miękki." A jak zobaczy miękki, to już zupełnie straci orientację. A tam - nie. Tam mogą nie wiedzieć, ile kosztuje dziurawcówka, ale jeśli już szankier jest miękki, to będzie takim dla każdego i nikt go nie nazwie twardym…
Krótko mówiąc, "Revue de Paris" zwróciło mi esej pod pretekstem, że został napisany po rosyjsku, a francuski był tylko tytuł. Wypaliłem więc na antresoli jeszcze trzynaście fajek i stworzyłem nowy esej, również poświęcony miłości. Tym razem cały tekst od początku do końca był napisany po francusku, a rosyjski był jedynie tytuł: "Skurwysyństwo jako najwyższe i ostatnie stadium kurestwa." I posłałem tekst do "Revue de Paris".
[Znów mi go zwrócili. ] Styl, powiedzieli, znakomity, natomiast główna myśl - fałszywa. Być może, powiedzieli, da się to zastosować do warunków rosyjskich, ale nie francuskich. Skurwysyństwo, powiedzieli, wcale nie jest u nas stadium najwyższym i bynajmniej nie ostatnim. U was, Rosjan, powiedzieli, kurestwo, które osiągnie granice skurwysyństwa, zostanie przymusowo zlikwidowane i zastąpione przez programowy onanizm. Natomiast u nas, Francuzów, nie jest wprawdzie w przyszłości wykluczone organiczne zrastanie się pewnych elementów rosyjskiego onanizmu, potraktowanego bardziej swobodnie - z naszą ojczystą sodomią, będącą efektem transformacji skurwysyństwa za pośrednictwem kazirodztwa; jednakże owo zrastanie się nastąpi na gruncie naszego tradycyjnego kurestwa, mając charakter absolutnie permanentny.”

Moscow to the End of the Line

Mishima Yukio Fotografia
Emil Cioran Fotografia
Ernest Hemingway Fotografia
Andrzej Stasiuk Fotografia
Mikael Niemi Fotografia
Constantinos P. Cavafis Fotografia
Richard Flanagan Fotografia

„Miłość to za skromne słowo, nie uważa pan? Mam przyjaciółkę w Fern Tree, która uczy gry na fortepianie. Ona jest bardzo muzykalna, a mnie słoń na ucho nadepnął. Ale pewnego dnia ta przyjaciółka powiedziała mi, że każdy pokój ma swoją nutę. Trzeba ją tylko znaleźć. Zaczęła przebierać palcami po klawiszach, tam i z powrotem, i nagle jedna nuta powróciła do nas, po prostu obiła się od ścian, uniosła nad podłogą i wypełniła cały pokój takim jakimś doskonałym pomrukiem. Pięknym dźwiękiem. Było to tak, jak gdyby rzucił pan śliwkę, a ona wróciła by do pana całym sadem. Nie uwierzyłby pan w to, panie Evans. To takie dwie kompletnie różne rzeczy, nuta i pokój, a jakoś się znalazły. Ten dźwięk brzmiał… dobrze. Nie mówię jak idiotka? Czy sądzi pan, że właśnie to mamy na myśli, mówiąc o miłości? Taką nutę, która do nas powraca? Która znajduje pana nawet wtedy, kiedy nie chce pan zostać odnaleziony? Że pewnego dnia znajduje pan kogoś, a potem wszystko czym ten człowiek jest, powraca do pana jakimś dziwnym pomrukiem? Który pasuje. Jest piękny. Nie potrafię dobrze wytłumaczyć, o co mi chodzi, prawda? Nie jestem zbyt elokwentna. Ale tacy właśnie byliśmy, Jack i ja. Właściwie się nie znaliśmy. Nie wiem, czy wszystko w nim mi się podobało. Pewnie miał w sobie coś, co mnie irytowało. Ale ja byłam tym pokojem, a on tą nutą, i teraz Jacka nie ma. I wszędzie panuje cisza.”

Richard Flanagan (1961) pisarz i reżyser australijski
Oscar Wilde Fotografia

„Nie istnieje coś takiego, jak dobry wpływ, panie Gray. Każdy wpływ jest niemoralny - niemoralny z naukowego punktu widzenia.
- Dlaczego?
- Kiedy bowiem się na kogoś wpływa, daje mu się własną duszę. Taki człowiek nie ma już własnych myśli, nie płoną w nim jego własne namiętności. Własne cnoty nie są już dla niego realne. Także jego grzechy, jeśli w ogóle jest coś takiego, są zapożyczone. Staje się echem muzyki kogoś innego, aktorem odgrywającym rolę, która nie została dla niego napisana. Celem życia człowieka jest rozwijanie samego siebie. Doskonałe poznanie własnej natury - oto po co tu jesteśmy. W dzisiejszych czasach ludzie boją się samych siebie. Zapomnieli o najwyższym obowiązku, obowiązku, jaki każdy z nas ma wobec samego siebie. Oczywiście są miłosierni. Karmią głodnych i odziewają żebraków. Ale ich własne dusze są nagie i głodne. Nasza rasa utraciła całą odwagę. Może zresztą nie mieliśmy jej nigdy. Lęk przed społeczeństwem, które jest fundamentem moralności, i lęk przed Bogiem, który jest tajemnicą religii - one nami rządzą. A jednak (…) uważam, że gdyby choć jeden człowiek przeżył swe życie w pełni, nadał formę każdemu uczuciu, wyraził każdą myśl, zrealizował każde marzenie, uważam, że świat otrzymałby tak świeży impuls radości, że wyzbylibyśmy się wszystkich naszych średniowiecznych ułomności i powrócili do helleńskiego ideału - a może nawet do czegoś jeszcze doskonalszego i bogatszego niż ten ideał. Niestety, nawet najodważniejszy z nas boi się samego siebie. Tragicznym przedłużeniem okaleczeń, jakim poddają się dzicy, są szpecące nasze życie wyrzeczenia, które dodatkowo ściągają na nas karę. Każdy impuls, który usiłujemy w sobie zdusić, rozplenia się w naszym umyśle i zatruwa nas. Ciało, grzesząc, oczyszcza się poprzez działanie. Wtedy nie pozostaje nic, poza wspomnieniem przyjemności czy luksusem, jakim jest żal. Jedynym sposobem przezwyciężenia pokus jest uleganie im. Zacznij się opierać, a twa dusza rozchoruje się z tęsknoty za tym, czego sobie odmówiła, z pragnienia tego, co jej potworne prawa uczyniły potwornym i bezprawnym. Ktoś powiedział, że wielkie wydarzenia tego świata zachodzą w umyśle. W umyśle też - i tylko w nim - pojawiają się największe grzechy tego świata.”

The Picture of Dorian Gray

Carl Gustav Jung Fotografia
Charles Bukowski Fotografia
Oscar Wilde Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Emil Cioran Fotografia
Norman Davies Fotografia
Steven Erikson Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Ford Madox Ford Fotografia
Lucy Maud Montgomery Fotografia
Alexander McCall Smith Fotografia
Julian Barnes Fotografia
Roberto Bolaño Fotografia

„Na wspomnienie o Traklu Amalfitano, prowadząc swój wykład niemal automatycznie, pomyślał o aptece nieopodal jego mieszkania w Barcelonie, do której zwykle chodził, kiedy potrzebował lekarstwa dla Rosy. Pracował w niej farmacueta wyglądający na nastolatka, nadzwyczaj chudy i w wielkich okularach, który nocami, kiedy apteka pełniła dyżur, zawsze czytał książkę. Pewnej nocy Amalfitano zapytał go, czuł bowiem, że powinien coś powiedzieć, podczas gdy farmaceuta szukał leków na półkach, jakie książki lubi i jaką książkę czyta w tej chwili. Farmaceuta odpowiedział mu, nawet się nie odwracając, że podobały mu się książki typu "Przemiana", "Bartleby", "Proste serce", "Opowieść wigilijna". A potem powiedział, że czyta teraz "Śniadanie u Tiffany'ego", Capotego. Pomijając "Proste serce" i "Opowieść wigilijną", które, jak powszechnie wiadomo, są opowiadaniami, a nie książkami, intrygujące było owo upodobanie młodego farmaceuty - który być może w swoim poprzednim życiu był Traklem, a być może w tym życiu miał napisać wiersze smutniejsze jeszcze niż te, które wyszły spod pióra jego dalekiego austriackiego kolegi - przedkładającego, ponad wszelką wątpliwość, dzieła mniejsze nad dzieła większe. Wybierał "Przemianę" zamiast "Procesu", wybierał "Bartleby'ego" zamiast "Moby Dicka", wybierał "Proste serce" zamiast "Bouvarda i Pecucheta", "Opowieść wigilijną" zamiast "Opowieści o dwóch miastach" albo "Klubu Pickwicka". Jakiż to smutny paradoks, pomyślał Amalfitano. Już nawet oświeceni farmaceuci nie mają odwagi siegnąć po wielkie dzieła, niedoskonałe, gwałtowne, te, które otwierają drogę w nieznane. Wybierają doskonałe wprawki wielkich mistrzów. Albo, by powiedzieć innymi słowy to samo: chcą widzieć wielkich mistrzów podczas szermierczych sesji treningowych, ale nie obchodzą ich prawdziwe batalie, gdzie wielcy mistrzowie walczą z czymś, z tym czymś, co przeraża nas wszystkich, czymś, co nas paraliżuje i bierze za rogi, i jest krew, i śmiertelne rany, i smród.”

Roberto Bolaño (1953–2003) chilijski pisarz
Andrzej Sapkowski Fotografia
Guillaume Apollinaire Fotografia

„Oto ja wobec wszystkich człowiek przy zdrowych zmysłach
Znający życie i śmierć to co żyjący znać może
Który poznałem cierpienia i radości miłości
Który potrafiłem niekiedy narzucać swoje myśli
Znający wiele języków
Który niemało podróżowałem
Ja co widziałem wojnę w Artylerii i Piechocie
Raniony w głowę z czaszką trepanowaną pod chloroformem
Który straciłem najlepszych przyjaciół w straszliwej bitwie
Wiem o starym i nowym ile poszczególny człowiek może o tym wiedzieć
I nie dbając dzisiaj o tę wojnę
Między nami i dla nas przyjaciele moi
Rozstrzygam ten długi spór tradycji i wynalazczości
Porządku i Przygody

Wy których usta są na podobieństwo ust Boga
Usta które są samym porządkiem
Bądźcie wyrozumiali kiedy nas porównujecie
Z tymi co byli doskonałością porządku
Nas którzy wszędzie wietrzymy przygodę

Nie jesteśmy waszymi wrogami
Chcemy wam dać rozległe i dziwne dziedziny
Gdzie kwiat tajemniczości prosi chętnych o zerwanie
Są tam nowe ognie kolory nigdy nie widziane
Tysiąc nic nie ważących fantazmów
Którym trzeba nadać realność
Chcemy wykryć dobroć niezmierzoną krainę gdzie wszystko milknie
Jest również czas który można ścigać albo zawrócić
Litości dla nas walczących zawsze na krańcach
Bezkresu i przyszłości
Litości dla naszych błędów litości dla naszych grzechów

Oto i lato pora gwałtowna nastała
I młodość moja zgasła jak podmuch wiosenny
O słońce to już zbliża się Rozum płomienny
I czekam
Aż za urodą którą na koniec przybrała
Abym kochał ją miłą i szlachetną pójdę
Nadchodzi i z daleka
Przyciąga mnie jak siłą stali magnetycznej
Ma postać prześlicznej
Rudej

Jej włosy ze złota tak jasno
Świecące się nigdy nie zgasną
Jak ognie pyszniące się będą
Śród róż herbacianych co więdną

Ale śmiejcie się śmiejcie się ze mnie
Ludzie zewsząd ludzie tutejsi
Bo tyle jest rzeczy których wam nie śmiem powiedzieć
Tyle jest rzeczy których nie dacie mi powiedzieć
Zlitujcie się nade mną”

Guillaume Apollinaire (1880–1918) francuski poeta
Michaił Bułhakow Fotografia
Andrzej Sapkowski Fotografia
Witold Gombrowicz Fotografia

„Przed wojną. Kawiarnia Ziemiańska w Warszawie. Dymna chmura. Stolik pisarzy i poetów. Awangarda. Proletariat. Surrealizm. Socrealizm. Wyzwoleni z przesądów. Mówią: - Głupie snobizmy epoki kończącego się mieszczaństwa! Albo: - Śmieszne uprzedzenia rasowe feudalizmu!
Lecz ja przysiadam się i z miejsca zaznaczam, choć mimochodem, że moja babka była kuzynką Burbonów hiszpańskich. Po czym najuprzejmiej podsuwam im cukier - nie Kazimierzowi jednak (który wśród nich królował gdyż najlepszym był poetą) ale Henrykowi (który jest bardziej z towarzystwa i ma ojca pułkownika). Gdy zaś rozpoczyna się dyskusja popieram zdanie Stefana gdyż on z ziemiańskiej rodziny. Albo mówię: - Stasiu, poezja poezją, ale przede wszystkim ci radzę: nie bądź gminny. Albo: - Sztuka jest zjawiskiem w pierwszym rzędzie heraldycznym! Śmieją się lub poziewają, albo protestują - ale ja tak miesiącami, latami całymi z niezłomną konsekwencją absurdu, z powagą nonsensu, z największą pracowitością dlatego właśnie iż rzecz niewarta pracy. - Nuda, idiotyzm, kretyństwo! - krzyczą, ale powolutku jeden, potem drugi ulega, oto już ten bąknął, że jego dziadek miał willę w Konstancinie, tamten daje do zrozumienia, że siostra babki była "ze wsi", a inny jeszcze niby dla zabawy wyrysował swój herb na bibułce. Socrealizm? Surrealizm? Awangarda? Proletariat? Poezja? Sztuka? - Nie. Las drzew genealogicznych, a my w ich cieniu.
Powiedział mi poeta Broniewski.
- Co pan robi? Co to za dywersja? Pan nawet komunistów zaraził herbarzem!”

Witold Gombrowicz (1904–1969) pisarz polski

Dziennik 1953 - 1956

Constantinos P. Cavafis Fotografia
Mikael Niemi Fotografia

„Na początku często z Niilą dyskutowaliśmy, czy nasze granie można uznać za knapsu. Słowo jest tornedalsko-fińskie i oznacza "babski", zatem coś, czym zajmują się tylko kobiety. Można by powiedzieć, że rola mężczyzn w Tornedalen ogranicza się tylko do jednego: nie być knapsu. Brzmi to jasno i zrozumiale, ale całość komplikują specjalne reguły, wymagające dziesiątków lat na przyswojenie, coś, czego są w stanie doświadczyć zwłaszcza mieszkający tu mężczyźni z południowej Szwecji. Pewne zajęcia są knapsu z założenia, zatem mężczyźni powinni ich unikać. Są to na przykład: robótki ręczne, zmiana zasłon, tkanie chodników, dojenie, podlewanie kwiatów i tym podobne. Drugą grupą są zajęcia definitywnie męskie: ścinanie drzew, polowanie na łosie, budowanie chat na zrąb, spławianie drewna i bójki na potańcówkach. Od dawien dawna świat podzielony był na dwie części, wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Ale przyszedł dobrobyt. I nagle pojawiły się setki nowych zajęć i informacji, które wprowadzają pewien zamęt. Ponieważ pojęcie to przez stulecia kształtowało się wśród ludu nieświadomego zachodzących procesów, definicje nie nadążały. Oprócz kilku dziedzin. Silniki na przykład są domeną mężczyzn. Silniki spalinowe są bardziej męskie od elektrycznych. Samochody, śnieżne skutery i piły motorowe zatem nie są knapsu. Czy natomiast facet może szyć na maszynie? Ubijać śmietanę mikserem? Doić krowy automatyczną dojarką? Wyjmować naczynia ze zmywarki? Czy prawdziwy mężczyzna może odkurzać swój samochód, zachowując taki sam szacunek, jakim cieszył się wcześniej? Macie tu kwestie do przemyślenia. Jeszcze więcej kłopotów sprawiają inne nowinki. Czy na przykład jedzenie niskotłuszczowej margaryny jest knapsu? Posiadanie farelki w samochodzie? Kupowanie żelu do włosów? Medytowanie? Pływanie z maską? Używanie plastra? Wkładanie psiej kupy do specjalnego plastikowego worka?”

Popular Music from Vittula

Thomas Mann Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Ernest Hemingway Fotografia
Steven Erikson Fotografia
Italo Calvino Fotografia
Andrzej Sapkowski Fotografia
John Banville Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Fernando Pessoa Fotografia

„Izolacja przykroiła mnie na swój obraz i podobieństwo. Obecność drugiej osoby - jakiejkolwiek osoby - opóźnia natychmiast mój proces myślenia i podczas gdy normalnego człowieka kontakt z innymi pobudza do rozmowy i wyrażenia czegoś, na mnie ten kontakt działa paraliżująco, jeśli tak można rzec. Będąc sam, jestem zdolny wymyślić różne dowcipne powiedzenia, odpowiedzieć szybko na to, czego nikt nie powiedział, błysnąć inteligentną towarzyskością wobec nikogo. Ale to wszystko znika, gdy znajdę się w czyjejś obecności: znika inteligencja, nie potrafię mówić i po jakichś piętnastu minutach odczuwam jedynie senność. Tylko moi wyimaginowani i widmowi przyjaciele, tylko moje rozmowy prowadzone z nimi w marzeniach są dla mnie realne i znaczące, pobudzają mój umysł, który odbija się w nich niczym w lustrze.
Ciąży mi zresztą wszelka myśl o zmuszaniu się do kontaktu z innymi. Zwykłe zaproszenie na obiad z przyjacielem budzi we mnie trudny do określenia niepokój. Myśl o jakimś obowiązku towarzyskim - pójściu na pogrzeb, rozmowie z kimś na jakiś temat w biurze, udaniu się na dworzec po kogoś, znanego czy nieznanego - sama ta myśl już mi zakłóca dzień, a niekiedy nawet w przeddzień już się trapię, źle śpię, gdy tymczasem samo zdarzenie nie ma żadnego znaczenia i nie usprawiedliwia niczego. I to zawsze się powtarza, nigdy nie mogę się tego oduczyć.
"Moje obyczaje skłaniają mnie ku samotności, a nie ku ludziom": nie wiem, czy to Rousseau, czy Senancour powiedział. Ale był to ktoś w moim rodzaju, choć chyba nie mogę powiedzieć, że z mojej rasy.”

The Book of Disquiet

Jean Genet Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Witold Gombrowicz Fotografia

„Tam między gałązkami coś tkwiło — coś sterczało odrębnego i obcego, choć niewyraźnego… i temu przyglądał się też mój kompan.
— Wróbel.
— Acha.
Był to wróbel. Wróbel wisiał na drucie. Powieszony. Z przechylonym łebkiem i rozwartym dzióbkiem. Wisiał na kawałku cienkiego drutu, zahaczonego o gałąź.
Szczególne. Powieszony ptak. Powieszony wróbel. Ta ekscentryczność krzyczała tutaj wielkim głosem i wskazywała na rękę ludzką, która wdarła się w gąszcz — ale kto? Kto powiesił, po co, jaki mógł być powód?… myślałem w gmatwaninie, w tym rozrośnięciu obfitującym w milion kombinacji, a trzęsąca jazda koleją, noc hucząca pociągiem, niewyspanie, powietrze, słońce, marsz tutaj z tym Fuksem i Jasia, matka, chryja z listem, moje „zamrażanie” starego, Roman, zresztą i kłopoty Fuksa z szefem w biurze (o których opowiadał), koleiny, grudy, obcasy, nogawki, kamyczki, liście, wszystko w ogóle przypadło naraz do tego wróbla, jak tłum na kolanach, a on zakrólował, ekscentryk… i królował w
tym zakątku.
— Kto by go mógł powiesić?
— Jakiś dzieciak.
— Nie. Za wysoko.
— Chodźmy.
Ale nie ruszał się. Wróbel wisiał. Ziemia była goła, ale miejscami nachodziła ją trawa krótka, rzadka, walało się tu sporo rzeczy, kawałek zgiętej blachy, patyk, drugi patyk,
tektura podarta, patyczek, był też żuk, mrówka, druga mrówka, robak nieznany, szczapa i tak dalej i dalej, aż ku zaroślom u korzeni krzaków — on przyglądał się temu, podobnie jak ja.
— Chodźmy. Ale jeszcze stał, patrzył, wróbel wisiał, ja stałem, patrzyłem. —
Chodźmy. — Chodźmy. Nie ruszaliśmy się jednak, może dlatego, że już za długo tu
staliśmy i upłynął moment stosowny do odejścia… a teraz to stawało się już cięższe, bardziej nieporęczne… my z tym wróblem, powieszonym w krzakach… i zamajaczyło mi się coś w rodzaju naruszenia proporcji, czy nietaktu, niestosowności z naszej strony…
byłem śpiący.
— No, w drogę! — powiedziałem i odeszliśmy… pozostawiając w krzakach wróbla, samego.”

Cosmos

John Wyndham Fotografia
Witold Gombrowicz Fotografia
Lionel Shriver Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Erich Maria Remarque Fotografia

„Przytłumione stukanie dobiegające z zewnątrz przerywało ciszę, jakby coś chciało się dostać do środka, coś szarego, ponurego i bezkształtnego, coś smutniejszego niż smutek - odległe anonimowe wspomnienie, niekończąca się fala, która nadpływała i pragnęła odzyskać i pogrzebać to, co poprzednio przyniosła i porzuciła na wyspie - trochę człowiek, a trochę światło i myślenie.

-Dobra noc na picie.

-Tak… i zła, żeby być samemu.

Ravic myślał przez chwilę.

- Do tego wszyscy musieliśmy się przyzwyczaić - powiedział w końcu. - To, co nas kiedyś trzymało razem, zostało zniszczone. Rozsypaliśmy się niczym szklane paciorki z zerwanego sznura. Nic nie jest już trwałe. - Ponownie napełnił kieliszek. - Jako chłopiec przespałem kiedyś noc na łące. Było lato, niebo zupełnie bezchmurne. Zanim zasnąłem, widziałem Oriona, który stał ponad lasami na horyzoncie. Potem, w środku nocy, obudziłem się - i Orion stał nagle w górze nade mną. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Wcześniej uczyłem się, że Ziemia jest planetą i się obraca, ale uczyłem się tego tak jak wielu rzeczy, o których czyta się tylko w książkach, i nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że naprawdę tak jest. Czułem, jak lecę bezszelestnie przez niesamowitą przestrzeń. Odczuwałem to bardzo mocno, wydawało mi się niemal, że muszę się trzymać, żeby nie wyrzuciła mnie siła odśrodkowa. Było tak pewnie dlatego, że obudzony z głębokiego snu, opuszczony przez pamięć i przyzwyczajenie, patrzyłem przez chwilę w ogromne przesunięte niebo. Ziemia przestała nagle być dla mnie trwałą podstawą - i od tamtej pory już nigdy się nią nie stała.”

Arch of Triumph: A Novel of a Man Without a Country

Terry Pratchett Fotografia
Carl Gustav Jung Fotografia
Lewis Carroll Fotografia
Andrzej Stasiuk Fotografia
Haruki Murakami Fotografia

„- Wiesz, Tsukuru – głos Eri wydobywał się spomiędzy jej palców. - Mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Czy mógłbyś mnie przytulić?
Tsukuru pomógł jej wstać i objął ją. Dwie duże piersi przylgnęły do niego jak jakiś dowód. Na plecach czuł ciepło jej dłoni. Miękki, mokry policzek dotknął jej szyi.
- Myślę, że już nigdy nie będę mogła wrócić do Japonii – wyszeptała. Jej ciepły, wilgotny oddech musnął jego ucho. - Bo wszystko by mi przypominało Yuzu. I nasze…
Tsukuru nic nie powiedział, tylko mocniej ją objął.
Stali tak objęci, prawdopodobnie widoczni przez otwarte okno. Ktoś mógł tamtędy przechodzić. Edvard z dziećmi mógł w każdej chwili wrócić. Ale takie rzeczy nie miały znaczenia. Niech ludzie sobie myślą, co chcą. Musieli się tu teraz obejmować ze wszystkich sił. Musieli się zbliżyć i razem odegnać długi cień złego ducha. Prawdopodobnie Tsukuru po to tu przyjechał.
Bardzo długo – ile to mogło trwać? - stali tak blisko siebie. Biała firanka nadal nieregularnie kołysała się na wietrze, policzki Eri nadal były mokre, a Alfred Brendel nadal grał utwory z "Roku drugiego. Włochy: Sonet Petrarki nr 47" i "Sonet Petrarki nr 104". Tsukuru dokładnie je wszystkie pamiętał. Mógłby je zanucić z pamięci. Po raz pierwszy zdał sobie sprawę, jak głęboko wsłuchiwał się w nie sercem.
Nic więcej nie mówili. Słowa nie miały mocy. Jak tancerze, którzy przestali się poruszać, stali tylko cicho objęci, poddając się nurtowi czasu. Był to czas, w którym mieszały się przeszłość, teraźniejszość i prawdopodobnie także trochę przyszłości. Między ich ciałami nie było luk, jej ciepły oddech w regularnych odstępach owiewał jej szyję. Tsukuru zamknął oczy i poddając się brzmieniu muzyki, wsłuchiwał się w odgłos bicia serca Eri, który nakładał się na stukot małej łódki uderzającej o pomost.”

Haruki Murakami (1949) pisarz japoński

色彩を持たない多崎つくると、彼の巡礼の年

Jack Kerouac Fotografia
Fernando Pessoa Fotografia
Mikael Niemi Fotografia
Andrzej Stasiuk Fotografia

„Co za syf - powiedział Bandurko.”

Andrzej Stasiuk (1960) pisarz polski

White Raven

Michaił Bułhakow Fotografia
Sven Lindqvist Fotografia

„W swoim przemówieniu kapitan Gordon Pim podkreślił, że zabijanie tubylców miało charakter filantropijny - w masakrze, powiedział, jest coś z miłosierdzia, mercy in a massacre.”

Sven Lindqvist (1932–2019) szwedzki dziennikarz

"Exterminate All the Brutes": One Man's Odyssey into the Heart of Darkness and the Origins of European Genocide

C.W. Gortner Fotografia
Witold Gombrowicz Fotografia

„Powiedziałem, że idea równości jest sprzeczna z całą strukturą gatunku ludzkiego. Co jest najwspanialsze w ludzkości, co wyznacza jej genialność w stosunku do innych gatunków, to właśnie, iż człowiek nie jest równy człowiekowi - gdy mrówka jest równa mrówce.

[…] Nie przeczę (mówiłem dalej), wrażenie optyczne jest niewątpliwe: wszyscy jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu i mamy te same narządy… Ale w jednostajność tego obrazu wdziera się duch, ta specyficzna właściwość naszego gatunku, i ona sprawia, że gatunek nasz staje się w łonie swoim tak zróżnicowany, tak przepaścisty i zawrotny, że między człowiekiem a człowiekiem powstają różnice stokroć większe niż w całym świecie zwierzęcym. Pomiędzy Pascalem lub Napoleonem, a chłopkiem ze wsi większa jest przepaść, niż między koniem a glistą. Ba, mniej się różni chłop od konia niż od Valerego lub św. Anzelma. Analfabeta i profesor tylko na pozór są takimi samymi ludźmi. Dyrektor jest czymś innym niż robotnik. Czyż panu samemu nie jest dobrze wiadomo - tak intuicyjnie, na marginesie teorii - że nasze mity o równości, solidarności, braterstwie są niezgodne z naszą prawdziwą sytuacją?

Ja, przyznam się, w ogóle podałbym w wątpliwość, czy w tych warunkach można mówić o "gatunku ludzkim" - czy to nie jest pojęcie zanadto fizyczne?

Cortes spoglądam na mnie okiem zranionego inteligenta. Wiedziałem co myśli: faszyzm! A ja szalałem z rozkoszy proklamując tę Deklarację Nierówności, bo mnie inteligencja w ostrość, w krew się przemieniała!”

Witold Gombrowicz (1904–1969) pisarz polski

Dziennik 1957-1961

Michaił Bułhakow Fotografia
Sławomir Mrożek Fotografia
Michaił Bułhakow Fotografia
Lech Wałęsa Fotografia
Julian Tuwim Fotografia
Wojciech Hermeliński Fotografia

„Zresztą początek ma miejsce w Krajowej Radzie Sądownictwa, która jest wadliwie wybrana i to początkuje cały ten ciąg technologiczny. Potem wszystkie wyroki wydane przez osoby wskazane prezydentowi przez wadliwie wybraną KRS i powołane przez prezydenta, też mogą być uważane i będą uważane za wyroki wadliwe. Czyli rzeczywiście, można powiedzieć, nieważne.”

Źródło: Wojciech Hermeliński o wyroku TK ws. KRS: można powiedzieć, że jest nieważny https://wiadomosci.wp.pl/wojciech-hermelinski-o-wyroku-tk-ws-krs-mozna-powiedziec-ze-jest-niewazny-6363990945826945a, wp.pl, 27 marca 2019.

Agnieszka Holland Fotografia
Frédéric Martel Fotografia

„Można być lojalnym, a jednocześnie niekoniecznie kimś znaczącym intelektualnie. I on właśnie taki jest. Nigdy nie napisał niczego ważnego, nie wygłosił fascynującej przemowy, co nie jest powodem do krytyki. Wiele osób na nagraniu powiedziało mi, że jest idiotą, tak jak wiele osób stwierdziło, że był niezwykle ważną postacią, szczególnie dla Jana Pawła II.”

o Stanisławie Dziwiszu
Źródło: Homoseksualizm w Watykanie to norma. Z Frédérikiem Martelem rozmawiają Łukasz Pawłowski i Jakub Bodziony https://kulturaliberalna.pl/2019/03/26/frederic-martel-homoseksualizm-watykan-sodoma/ kulturaliberalna.pl, 26 marca 2019.

Scatman John Fotografia
To tłumaczenie czeka na recenzję. Czy to jest poprawne?
Cassandra Clare Fotografia