Cytaty na temat chodnik

Zbiór cytatów na temat chodnik, ulica, ludzie, nasi.

Cytaty na temat chodnik

C.K. Williams Fotografia
Andrzej Stasiuk Fotografia
Leopold Okulicki Fotografia
Kathy Reichs Fotografia
Rahim Fotografia

„Chwile ulotne chwytam,
Jak sygnał satelita.
I ta różnica,
Nie krążę po orbitach,
Lecz twardo stąpam po chodnikach.”

Rahim (1978) muzyk polski, raper

Cytaty z Paktofoniki, Kinematografia
Źródło: utwór Chwile ulotne

Hunter S. Thompson Fotografia
Don DeLillo Fotografia
Krzysztof Karasek Fotografia
Jehuda Amichaj Fotografia

„Moja dziewczyna zapomniała o miłości jak o rowerze
na chodniku.”

Jehuda Amichaj (1924–2000)

Źródło: Ręka Boga we wszechświecie, tłum. Tomasz Korzeniowski

Tomasz Piątek Fotografia

„W mieście na „Ł” władze miejskie, zgodnie z jedynie słuszną i oślepiająco świetlaną doktryną outsourcingu powierzyły kwestię odśnieżania prywatnej firmie. Kiedy zaspy na jezdniach i chodnikach sięgały już do wysokości genitaliów dorodnego Yeti, władze miejskie po piastowsku poskrobały się w głowę: „No jakże to, że miasto nieodśnieżone… Przecież firma prywatna to sama z siebie wszystko zawsze dobrze robi, tak dobrodziej Balcerowicz mówili… Może się pochorowała?”. No i kierując się humanitarną troską, posłano inspektorów, żeby sprawdzili, co robi firma prywatna. Okazało się, że przez cały dzień i dwie trzecie nocy ani jeden odśnieżacz nie wyjechał odśnieżać. Około czwartej nad ranem jeden z nich bohatersko wyturlał się za bramę firmy, aby tam się oddać iście PGR-owskiej drzemce. Myślę, że w tej sytuacji Balcerowicz, Bielecki i Lewandowski (może pod wspólnym pseudonimem BaBiLon) powinni razem stworzyć nową ideologię: nełołibełałizm, czyli neoliberalizm po poprawkach. W deklaracji programowej mogliby napisać: „Stwierdziliśmy, że istnieją wyjątki od naszej ogólnie słusznej i oślepiająco świetlanej teorii: nie obowiązuje ona w miastach na literę «Ł.»”

Tomasz Piątek (1974) polski pisarz i dziennikarz

A teraz zbadamy pozostałe litery alfabetu”.
Źródło: krytykapolityczna.pl, 15 lutego 2010 http://www.krytykapolityczna.pl/Tomasz-Piatek/Nie-Dukaj-tylko-pisz/menu-id-215.html

Maria Peszek Fotografia
Fisz Fotografia

„30 centymetrów ponad chodnikami.”

Fisz (1978)

Album Na wylot
Źródło: 30 centymetrów

Adam Zagajewski Fotografia
Stanisław Barańczak Fotografia
Eduardo Mendoza Fotografia
Maria Tarnowska Fotografia
Jan Klata Fotografia
František Halas Fotografia

„niedzielne popołudnia smutne
smutkiem starych niewiast
człapiących wciąż ku oknom
starą drogą wydeptaną w chodniku (…)
oczy starych kobiet
wypłakane i trwożne
i tęskne i łagodne
wy wciąż gasnące oczy”

František Halas (1901–1949)

Źródło: Stare kobiety, „Życie Literackie” nr 9, 3 marca 1957, s. 3 http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=14852, tłum. Adam Włodek

Jerzy Stefan Stawiński Fotografia

„Potrójnemu echu
pokazać plecy,
nim osuwisko wyrzuci lawiny
i zapełni podziemny chodnik.”

Źródło: Dal, „Dekada Literacka” 2002, nr 5-6 (187–188), tłum. Iwona Mickiewicz

Michael Stipe Fotografia
Jan Karski Fotografia

„Obóz, jak się zorientowałem. Obejmował teren około półtora kilometra kwadratowego płaskiego terenu. Otoczony był solidnym ogrodzeniem z drutu kolczastego, rozpiętego kilkoma rzędami pomiędzy drewnianymi słupami. Ogrodzenie miało ponad dwa i pół metra wysokości. Po zewnętrznej stronie przechadzały się patrole w odstępach około pięćdziesięciometrowych. Po stronie wewnętrznej strażnicy z bronią stali co jakieś piętnaście metrów. Za drutami stało kilkanaście baraków. Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniał gęsty, falujący tłum. Więźniowie tłoczyli się, przekrzykiwali. Z kolei strażnicy starali się utrzymywać ich we względnym porządku…
… Po lewej stronie od bramy, o jakieś sto metrów za ogrodzeniem, był tor kolejowy, a właściwie rodzaj rampy. Prowadził od niej do ogrodzenia chodnik zbity z desek. Na torowisku stał pociąg złożony z około trzydziestu wagonów towarowych. Były brudne i zakurzone…
… Mijaliśmy akurat jakiegoś starca. Siedział na ziemi nagi i rytmicznie kiwał się do przodu i tyłu. Jego oczy błyszczały i nieustannie mrugał powiekami. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Obok leżało dziecko w łachmanach. Miało drgawki. Z przerażeniem spoglądało dookoła.
Tłum pulsował jakimś obłędnym rytmem. Wrzeszczeli, machali rękami, kłócili się i przeklinali. Zapewne wiedzieli, że niedługo odjadą w nieznane, a strach, głód i pragnienie potęgowały poczucie niepewności i zwierzęcego zagrożenia. Ludzie ci zostali wcześniej ograbieni z całego skromnego dobytku, jaki im pozwolono zabrać w tę podróż. Było to pięć kilogramów bagażu. Były to zwykle jakieś najpotrzebniejsze w drodze przedmioty. Poduszka, jakieś okrycie, trochę jedzenia, butelka z wodą. Czasem kosztowności czy pieniądze. Docierała tu przeważnie ludność gett, która nie miała już nic…
Pobyt w obozie nie trwał długo. Zazwyczaj nie dłużej niż cztery dni. Potem pakowano ich w wagony na śmierć. Przez czas pobytu w obozie prawie nie otrzymywali jedzenia. Zdani byli na własne zapasy.
Baraki obozowe mogły pomieścić mniej więcej połowę więźniów. Drugie tyle pozostawało na dworze. Powietrze wypełniał odór ludzkich odchodów, potu, brudu i zgnilizny…
… Oficer SS, odpowiadający zapewne za załadunek, stanął przed tłumem Żydów. Nogi rozstawił szeroko.
– Ruhe! Ruhe! Spokój! – wrzasnął. – Wszyscy Żydzi mają wejść do wagonów. Pojedziecie tam, gdzie jest dla was praca. Ma być porządek. Nie wolno się pchać ani opóźniać załadunku. Kto będzie wywoływał panikę albo stawiał opór, zostanie zastrzelony.
Przerwał i wbił wzrok w masę ludzką przed sobą. Spokojnie zaczął otwierać kaburę pistoletu. Wyjął broń. Pierwsze szeregi Żydów zaczęły się cofać. Niemiec zaśmiał się i oddał trzy strzały w tłum. W grobowej ciszy rozległ się przeszywający krzyk. Spokojnie schował pistolet.
– A teraz do wagonów! Raus! – wrzasnął.
Tłum zamarł. Z tyłu rozległy się strzały. Ludzie ławą ruszyli do przodu, krzycząc przeraźliwie. Zbliżali się do drewnianego pomostu. Ludzki strumień był jednak zbyt szeroki, aby się w nim pomieścić. Esesmani otworzyli ogień. Pędzący zaczęli padać. Rozległ się głuchy tupot nóg po deskach rampy. Teraz zaczęli strzelać strażnicy stojący przy wagonach. Tłum przyhamował.
– Ordnung! Ordnung! – wrzeszczał esesman.
Pierwsi Żydzi wpadli do wagonu. Niemcy przy drzwiach odliczali ich. Po liczbie „sto czterdzieści” esesman zawył „Halt!” i dwukrotnie strzelił. Przystanęli. Pociąg powoli szarpnął i nowy wagon wtoczył się na wysokość pomostu. Zaczęli go wypełniać nowi więźniowie.
Wedle wojskowych regulaminów wagon towarowy przeznaczony był na osiem koni lub czterdziestu żołnierzy w transporcie. Upychając ludzi na siłę i bez jakiegokolwiek bagażu, można było pomieścić w wagonie sto osób. Niemcy wydali rozkaz pakowania po stu trzydziestu, ale jeszcze dopychali dodatkową dziesiątkę. Gdy drzwi nie dały się zamknąć, tłukli na oślep kolbami, strzelali do środka wagonu, wrzeszczeli na nieszczęsnych Żydów. Ci, aby zrobić miejsce dla nowych, wspinali się na ramiona i głowy już znajdujących się wewnątrz. Z głębi wagonu dochodził jakiś potępieńczy ryk i wycie.
Gdy upchnięto już sto czterdzieści osób, strażnicy przystąpili do zamykania drzwi. Były ciężkie, wykonane z drewna obitego żelazem. Miażdżyły wystające na zewnątrz kończyny wśród wrzasków bólu. Po zasunięciu drzwi zabezpieczano je żelazną sztabą i ryglowano.
Przed załadunkiem na podłogę wagonów sypano warstwę niegaszonego wapna. Oficjalnie był to zabieg higieniczny. Chodziło o nie rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych. W praktyce wapno gwałtownie absorbowało wilgoć z powietrza. Spadała zawartość tlenu i ludzie zaczynali się dusić. Równocześnie wapno w kontakcie z ludzkimi odchodami wydzielało trujące substancje, między innymi chlor. Ten zaś dusił stłoczonych więźniów. Niemcy osiągali podwójny cel. Choroby zakaźne istotnie się nie rozprzestrzeniały, a wagon można było łatwiej po transporcie wymyć. Po drugie, transportu tego nie przeżywało wielu „podróżnych”. A o to przecież chodziło.
Czasami od polskich kolejarzy docierały informacje, że takie wagony z Żydami stały na bocznicach po kilka dni. Po otwarciu znajdowano w nich same trupy…
… Na obozowym placu pozostali zabici i konający. Strażnicy przechadzali się wolnym krokiem i dobijali ich strzałami w głowę. Wkrótce zapanowała cisza…”

Jan Karski (1914–2000) prawnik, dyplomata, wykładowca akademicki, polski kurier czasów II wojny światowej

Karski dostał się w przebraniu strażnika do obozu tranzytowego dla Żydów w Izbicy, który był „ostatnim etapem” przez obozem zagłady w Bełżcu.
Tajne państwo: opowieść o polskim Podziemiu

Wiktor Suworow Fotografia
Ziemowit Szczerek Fotografia

„Ach, Wodzisław, Wodzisław, nic tu nie zostało do odgruzowania spod nalotu najntisów, może generalny kształt rynku, uliczek jak w Pompejach, ale każde polskie miasto to Pompeje przygniecione gównem-samostrojem jak pyłem wulkanicznym. Tak naprawdę, musiałeś przyznać, lubiłeś to wszystko, lubiłeś te wyciorane zebry na ulicach, te najntisowe plomby z kosmosu, te twingo, transity i cinquecenta poparkowane jednym kołem na ulicy, a drugim na chodniku, te zakłady fryzjerskie, (…) te niemieckie auta z napisem „Niemiec płakał jak sprzedawał” i patrząc na ten napis, zawsze się zastanawiałeś, co by Polak musiał sprzedać własnej produkcji, żeby po tym płakać (…). Lubiłeś to tandetne ogarnięcie, ten idiotyczny dobór materiałów, ten odlewany z betonu otaczający dziurę w samym centrum miasta (…).
Lubiłeś to wszystko tak, jak się lubi rzeczy po prostu znane od dzieciństwa i kojarzące się z domem. Rzeczy dla Polski pospolite, rzeczy ojczyste, najojczystsze, najpolstsze – sympatyczny pysk małego fiata 126p, zielone drogowskazy, litery układające się w słowo POLSKA, gdzie „P” wydaje się zawsze uśmiechnięte i które to słowo, zapisane, odbiera się bardziej jako jeden hieroglif niż zbitkę liter, czarno-białą krowę na zielonym tle, przeżuwającą beznamiętnie i gapiącą się na twój samochód, gdy przejeżdżasz, krój okien w blokach, kiosk Ruchu, dom-kostkę z białego pustaka, z dachem układającym się w północny zarys Polski.”

Ziemowit Szczerek (1978) polski pisarz i publicysta

Siódemka (2014)
Źródło: s. 159.

Jan Karski Fotografia

„Przede wszystkim odniosłem wrażenie, że cała ludność dzielnicy z jakiegoś powodu znalazła się na ulicy. Idąc chodnikiem, potykaliśmy się o kobiety, mężczyzn i dzieci. Byli ubrani tak nędznie, że nasze ubrania wydały mi się jakimiś strojami wieczorowymi. Byli wychudzeni, głodni i chorzy.
Siedzieli na ziemi, usiłując żebrać lub coś sprzedać. Jakieś nędzna resztki tego, co im pozostało. Niekiedy przedmioty wręcz surrealistyczne. Jakaś kobieta trzymała przed sobą abażur lampy. Chłopiec obok niej wyciągał przed siebie karafkę w kształcie ryby i puste blaszane pudełko po paście do butów „Kiwi”. Mijali nas ludzie o dzikim spojrzeniu błyszczących od gorączki oczu. Gdzieś biegli, śpieszyli się. Czegoś gwałtownie szukali. Może – kogoś.
W powietrzu wisiało nienaturalne napięcie, chorobliwa aktywność, jakby przedśmiertne pobudzenie. Swoją sztuczną ruchliwością i zabieganiem chcieli oszukać śmierć?
Panował smród. Ulice były nie sprzątane. Rynsztoki wypełnione fekaliami. I trupy. Nagie trupy…
… Wyjrzałem przez okno. Środkiem ulicy szło dwóch młodych Niemców w mundurach. Byli wysocy, wysportowani. Jeden z nich trzymał w ręku pistolet. Ulica była pusta. Wodził wzrokiem po oknach. Przystanęli. Ten z pistoletem uważnie wpatrywał się teraz w jakiś punkt. Uniósł broń i starannie wycelował. Padł strzał. Doleciał nas brzęk szkła i rozpaczliwy okrzyk bólu. Strzelający uniósł rękę w geście satysfakcji. Jego kolega zamaszyście poklepał go po plecach. Następnie ruszyli wolnym krokiem w kierunku bramy wyjściowej getta. Gestykulowali, śmiali się, coś do siebie głośno mówili…”

Jan Karski (1914–2000) prawnik, dyplomata, wykładowca akademicki, polski kurier czasów II wojny światowej

relacja Karskiego z pobytu w getcie warszawskim.
Tajne państwo: opowieść o polskim Podziemiu

Jaromír Nohavica Fotografia

„Gdy otula zmierzch dachy Petersburga,
mnie ogarnia złość,
w dali zniknął pies, na chodniku skórka
chleba, której nie chciał tknąć.
Książę Igor poślubił mą kobietę,
wódka i wigor, bawię się pistoletem,
kruk złowieszczy na dachach Petersburga,
diabeł nadał go”

Jaromír Nohavica (1953) czeski pieśniarz, bard i poeta

Když se snáší noc na střechy Petěrburgu
padá na mě žal
zatoulaný pes nevzal si ani kůrku
chleba kterou jsem mu dal
Lásku moji kníže Igor si bere
nad sklenkou vodky hraju si s revolverem
havran usedá na střechy Petěrburgu
čert aby to spral (czes.)
Źródło: Petěrburg http://www.nohavica.cz/cz/tvorba/texty/peterburg.htm, tłum. Renata Putzlacher

Stefan Korboński Fotografia
Charles Bukowski Fotografia

„Przestałem srać krwią. Dali mi listę tego, co mogę jeść, i przestrzegli, że pierwszy kieliszek mnie zabije. Powiedzieli też, że umrę, jeśli nie pójdę na operację. Miałem karczemną awanturę z japońską lekarką na temat operacji i śmierci. Powiedziałem krótko: – Żadnej operacji – a ona wyszła bez słowa, potrząsając na mnie z gniewu tyłkiem. Kiedy mnie wypisywali, Harry wciąż żył, chuchając na swoje papierosy.
Szedłem ulicą w słońcu, żeby przekonać się, jak to jest. Było dobrze. Obok przejeżdżały samochody. Chodnik był taki, jak zawsze bywaj chodniki. Zastanawiałem się, czy pojechać autobusem czy zadzwonić po kogoś, żeby mnie zawiózł do domu. Wszedłem do knajpy, żeby zatelefonować.
Usiadłem i zapaliłem. Zjawił się barman i zamówiłem butelkę piwa.
– Co nowego? – zapytał.
– Niewiele – odparłem. Odszedł. Nalałem sobie piwa do szklanki, potem przyglądałem się szklance chwilę i wreszcie wypiłem połowę. Ktoś wyrzucił monetę do szafy grającej i zagrała nam muzyka. Życie wyglądało teraz nieco lepiej. Opróżniłem szklankę i nalałem sobie drugą, zastanawiając się, czy mój dziobak jeszcze kiedyś stanie. Rozejrzałem się po barze: żadnych kobiet. Zrobiłem najlepszą rzecz poza tą: wziąłem do ręki szklankę i wypiłem.”

Charles Bukowski (1920–1994) amerykański poeta i powieściopisarz

Tom Najpiękniejsza dziewczyna w mieście (1967)
Źródło: Życie i śmierć na oddziale dla ubogich

Maria Valtorta Fotografia
Jack Kerouac Fotografia
Jan Klata Fotografia
Buka Fotografia
Mariusz Błaszczak Fotografia

„Zorganizowano marsze, malowano kwiatki na chodnikach, w różne kolory, kredkami o kolorach całej tęczy. Dla mnie jest to nawiązanie do LGBT, bardzo wyraźne.”

Mariusz Błaszczak (1969) polski polityk

o reakcji na zamachy terrorystyczne w Francji w 2016.
Źródło: dziennik.pl http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/526487,szokujace-slowa-szefa-mswia-o-reakcji-ue-na-zamachy-mowi-o-kredkach-w-kolorze-lgbt.html, 15 lipca 2016

John Moore Fotografia

„Pozwólmy żołnierzom chodzić przez kilka miesięcy jak chcą i będziemy wiedzieli, gdzie położyć chodniki”

John Moore (1761–1809)

w sprawie budowy przejścia dla pieszych w koszarach w ośrodku szkoleniowym "Shorncliffe" w pobliżu Folkestone

Lawrence Ferlinghetti Fotografia
Mikael Niemi Fotografia

„Na początku często z Niilą dyskutowaliśmy, czy nasze granie można uznać za knapsu. Słowo jest tornedalsko-fińskie i oznacza "babski", zatem coś, czym zajmują się tylko kobiety. Można by powiedzieć, że rola mężczyzn w Tornedalen ogranicza się tylko do jednego: nie być knapsu. Brzmi to jasno i zrozumiale, ale całość komplikują specjalne reguły, wymagające dziesiątków lat na przyswojenie, coś, czego są w stanie doświadczyć zwłaszcza mieszkający tu mężczyźni z południowej Szwecji. Pewne zajęcia są knapsu z założenia, zatem mężczyźni powinni ich unikać. Są to na przykład: robótki ręczne, zmiana zasłon, tkanie chodników, dojenie, podlewanie kwiatów i tym podobne. Drugą grupą są zajęcia definitywnie męskie: ścinanie drzew, polowanie na łosie, budowanie chat na zrąb, spławianie drewna i bójki na potańcówkach. Od dawien dawna świat podzielony był na dwie części, wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Ale przyszedł dobrobyt. I nagle pojawiły się setki nowych zajęć i informacji, które wprowadzają pewien zamęt. Ponieważ pojęcie to przez stulecia kształtowało się wśród ludu nieświadomego zachodzących procesów, definicje nie nadążały. Oprócz kilku dziedzin. Silniki na przykład są domeną mężczyzn. Silniki spalinowe są bardziej męskie od elektrycznych. Samochody, śnieżne skutery i piły motorowe zatem nie są knapsu. Czy natomiast facet może szyć na maszynie? Ubijać śmietanę mikserem? Doić krowy automatyczną dojarką? Wyjmować naczynia ze zmywarki? Czy prawdziwy mężczyzna może odkurzać swój samochód, zachowując taki sam szacunek, jakim cieszył się wcześniej? Macie tu kwestie do przemyślenia. Jeszcze więcej kłopotów sprawiają inne nowinki. Czy na przykład jedzenie niskotłuszczowej margaryny jest knapsu? Posiadanie farelki w samochodzie? Kupowanie żelu do włosów? Medytowanie? Pływanie z maską? Używanie plastra? Wkładanie psiej kupy do specjalnego plastikowego worka?”

Popular Music from Vittula

Witold Gombrowicz Fotografia

„Słońce. Mdło. Tutaj stoimy w kolejce, a tam, na przeciwległym chodniku, idą i idą, mijają i mijają, bez przerwy lizą i lizą, skąd tyle tego, przecież już jestem o dwadzieścia kilometrów od centrum Buenos Aires! A jednak mijają i mijają, wciąż wyłażą zza rogu i przechodzą i wyłażą i przechodzą i wyłażą i przechodzą i wyłażą aż zwymiotowałem. Zwymiotowałem, a ten co przede mną stał spojrzał i nic, bo i cóż! Tłok.

Ja znowu zwymiotowałem i - nie wiem, czy nie przesadzam - jeszcze raz zwymiotowałem. Cóż jednak z tego znowu i z tego jeszcze raz, kiedy tam znowu przechodzą i jeszcze przechodzą, a w samym Buenos Aires, jest z pięć milionów pięć razy dziennie chodzących do wychodka czyli w sumie dwadzieścia pięć milionów na dwadzieścia cztery godzin, zwymiotowałem, podjechał ombibus i wsiadaliśmy, jeden za drugim, a trzeci za drugim i siódmy za szóstym, szofer ziewał, przyjmował pieniądze, wydawał bilety, płaciliśmy jeden za drugim, ruszamy, jedziemy, radio, przygrzewa, duszno, przelewa się przede mną roztopione masło rozlewające się jejmości ze złotym naszyjnikiem a staruszkowi coś się gaworzy, wpychają się, napychają, wypychają, pchają, ja bym zwymiotował…

Po co? Miliony! Miliony! Miliony! Iluż wymiotowało w tej samej chwili w Buenos Aires, ilu? Ze stu może, w sumie, ze stu pięćdziesięciu? Więc po co dodawać jeden więcej wymiot? Jakież bogactwo! Milionerem byłem, wszystko mnożyło mi się przez tysiąc i milion.”

Witold Gombrowicz (1904–1969) pisarz polski

Dziennik 1961-1966

William Butler Yeats Fotografia
Jerzy Zelnik Fotografia

„Nie podobał mi się spot wyborczy PiS atakujący uchodźców, straszący ludzi przed nimi. To są zbyt ciężkie działa, to powinna być kampania o chodnikach, o przedszkolach. Poza tym: co byśmy zrobili bez imigrantów z Ukrainy na budowach, w sklepach? Dlatego jestem zmęczony taką polityką i próbuję się realizować w życiu prywatnym i zawodowym.”

Jerzy Zelnik (1945) aktor polski

Źródło: Zaskakujące słowa Zelnika po wyborach. Dystansuje się od PiS i krytykuje spot o uchodźcach https://wiadomosci.radiozet.pl/Wybory-samorzadowe-2018/Informacje/Wybory-samorzadowe-2018.-Jerzy-Zelnik-o-PiS-wyborach-i-spocie-nt.-uchodzcow, radiozet.pl, 22 października 2018.

Małgorzata Wassermann Fotografia
Rudolf Reder Fotografia
Magdalena Parys Fotografia
Magdalena Parys Fotografia