Cytaty na temat szyk

Zbiór cytatów na temat szyk, nasi, mienie, nikt.

Cytaty na temat szyk

István Szabó Fotografia
Kurt Vonnegut Fotografia
Ada Fijał Fotografia

„Od dawna jestem oczarowana elegancją i szykiem lat 20. i 30.”

Ada Fijał (1976)

Źródło: Świat w barwach „Retro”!, barwyszczescia.pl http://www.barwyszczescia.pl/3940/swiat-w-barwach-retro.html

Piotr Fronczewski Fotografia
Cywia Lubetkin Fotografia

„To było bardzo dziwne, że niektórzy żydowscy chłopcy i dziewczęta widząc wielkiego wroga z całym jego uzbrojeniem byli jednak radośni i weseli. Dlaczego? Wiedzieliśmy, że nasz koniec już nadszedł. Wiedzieliśmy już wcześniej, że nas pokonają ale wiedzieliśmy też, że oni zapłacą wysoką cenę za nasze życie. Rzeczywiście tak się stało. To trudne do opisania i znajdzie się pewnie wielu, którzy nie uwierzą w to ale kiedy Niemcy (hebr. גרמנים, Germanim) podeszli blisko, znaleźli się u stóp naszej mocno obsadzonej placówki i minęli nas w szyku i kiedy my wtedy rzuciliśmy bomby i granaty ręczne i kiedy zobaczyliśmy niemiecką krew przelewającą się po ulicach Warszawy po tym jak tak wiele żydowskiej krwi i łez wcześniej popłynęło ulicami Warszawy poczuliśmy w sobie wielką radość i już nie było ważne co się stanie następnego dnia. Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników. Nagle stał się cud, oto wielcy niemieccy „bohaterowie” wycofali się w ogromnej panice w obliczu żydowskich granatów i bomb. Godzinę później zauważyliśmy jak niemiecki oficer zachęcał żołnierzy do wyjścia do walki i przyniesienia rannych. Nikt z nich się nie ruszył i zostawili swoich rannych, którym później my odebraliśmy broń.(…) Mieliśmy wielu towarzyszy po stronie aryjskiej i Icchak Cukierman był wśród nich. Ich głównym zajęciem w pierwszych dniach były dodatkowe dostawy broni i rzeczywiście po wielu staraniach udało się to osiągnąć.”

Cywia Lubetkin (1914–1978)

Źródło: Film Fighters in the Warsaw Ghetto z Archiwum Yad Vashem, Zeznanie Cywii Lubetkin na procesie Adolfa Eichmanna w Jerozolimie, 3 maja 1961 https://www.youtube.com/watch?v=pin_H8rcfPQ

Jerzy Zajadło Fotografia
Guido Cavalcanti Fotografia
Mitsuo Fuchida Fotografia

„Pod moim bezpośrednim dowództwem było 49 bombowców horyzontalnych. Mniej więcej 500 metrów z prawej i trochę poniżej mojego samolotu leciało 40 samolotów torpedowych. W tej samej odległości z lewej, ale o 200 metrów nade mnę leciało 51 bombowców nurkujących. 43 myśliwce osłaniały formację. Trzy pierwsze grupy dowodzone były przez kapitanów Muratę, Takahashi i Itaya. Lecieliśmy przez gęste chmury rozciągające się na wysokości 2000 metrów, czasem ponad nimi. Dzień wstawał i obłoki pod nami poczęły stopniowo rozjaśniać się, gdy na wschodzie pojawiło się błyszczące słońce. Otworzyłem owiewkę kokpitu i popatrzyłem na wielki szyk samolotów. Ich skrzydła lśniły w jasnym, porannym świetle słonecznym. Szybkościomierz wskazywał 125 węzłów – pomagał nam wiatr popychający nas z tyłu. O 7.00 wyliczyłem, że powinniśmy osiągnąć Oahu w niespełna godzinę, jednak lecąc ponad chmurami nie widzieliśmy powierzchni morza, nie mieliśmy też możliwości sprawdzenia, na ile wiatr zniósł nas z kursu. Włączyłem antenę kierunkową, nastawiając ją na radiostację Honolulu i wkrótce złapałem jakąś lekką muzykę. Obracając antenę odnalazłem dokładny kierunek, z którego nadchodziła emisja i skorygowałem nasz kurs o pięć stopni. Nastawiając precyzerem radioodbiornik usłyszałem razem z muzyką coś, co wydawało mi się komunikatem meteo. Wstrzymując oddech pokręciłem gałką i wsłuchiwałem się w głos. I wtedy usłyszałem po raz drugi: „Przeciętne częściowe zachmurzenie, z chmurami przeważnie nad górami. Podstawa chmur 3500 stóp. Widzialność dobra. Wiatr północny, 10 węzłów.””

Mitsuo Fuchida (1902–1976)

To była pierwsza i nie ostatnia chwila mej nieopisywalnej radości tego dnia. Warunki były wymarzone do ataku powietrznego, a zwłaszcza naszego.
ciąg dalszy powojennych wspomnień Fuchidy na temat jego udziału w nalocie na Pearl Harbor.
Źródło: Z. Flisowski, Burza nad Pacyfikiem cz. 1, s. 97–98

Kazimierz Mastalerz Fotografia

„Nie pan mnie będzie uczył, młody człowieku, jak się wykonuje niewykonalne rozkazy! Zameldować generałowi: Wykonam uderzenie w szyku konnym!”

Kazimierz Mastalerz (1894–1939)

generał Skotnicki nakazał płk. Mastalerzowi osłonę wycofujących się z Chojnic baonów i zatrzymanie przeciwnika aż do nocy. Mastalerz dysponował wówczas jedynie dwoma szwadronami, nie stanowiącymi przeszkody dla zmotoryzowanej dywizji piechoty. Pułkownik zdecydował się zameldować Skotnickiemu, że dwoma szwadronami konnymi wykona przeciwuderzenie na posuwające się od Chojnic jednostki niemieckie. Porucznik Cydzik, który miał przekazać rozkaz sądził, że się przesłyszał. Powtórzył więc, że natarcie odbędzie się w szyku pieszym. Wówczas tymi słowami odezwał się do niego Mastalerz.
Źródło: Marian Romeyko, Wspomnienia o Wieniawie i rzymskich czasach.

O.S.T.R. Fotografia

„Jebać komercję, mam ponad wszystko szyk,
wolę mieć zdrową rodzinę niż tu sprzedać milion płyt.”

O.S.T.R. (1980) raper polski

Album O.c.b.
Źródło: Dla wszystkich co wierzą

Robert Sheckley Fotografia

„Zgodnie z najnowszymi danymi naszego wywiadu teologicznego, Szatan zamierza rozwinąć swe siły na tych koordynatach – generał dotknął odpowiednich miejsc na mapie swoim tłustym palcem wskazującym. – W pierwszym rzucie jego sił znajdą się diabły, demony, sukuby, inkuby i cała reszta szeregowców. Bael będzie dowodził prawym skrzydłem, Buer – lewym. Jego Wysokość Szatan zachowa dla siebie dowództwo trzonu sił, znajdującego się w centrum.
– Taktyka raczej średniowieczna – wymamrotał generał Dell.(…)
– Kontynuując – odezwał się najwyższy generał – za pierwszą linią obrony Szatana znajdą się wskrzeszeni grzesznicy oraz liczne elementarne siły piekielne. Upadłe anioły działać będą jako jego eskadry bombowe. Wylecą im naprzeciw automatyczne myśliwce przechwytujące Della.
Generał Dell uśmiechnął się posępnie.
– Po nawiązaniu bezpośredniego kontaktu bojowego korpus automatycznych czołgów generała MacFee przebijać się będzie w stronę środkowej części szyku nieprzyjaciela – kontynuował Fetterer – wspierany przez automatycznych fizylierów generała Ongina. Generał Dell pokieruje bombardowaniem zaplecza wroga za pomocą ładunków wodorowych. Natarcie powinno być silnie skoncentrowane i miażdżące. Ja zaś rzucę tu i tu – dotknął palcem dwóch odpowiednich miejsc na mapie – oddziały zmechanizowanej kawalerii.”

Robert Sheckley (1928–2005) amerykański pisarz science fiction

Źródło: Bitwa

„Co się tyczy [paryskich] bulwarów, to w ogóle nie można po nich chodzić. Wszyscy zasuwają z burdelu do kliniki, a z kliniki z powrotem do burdelu. A dokoła jest tyle trypra, że ledwie można złapać dech. Kiedyś wypiłem trochę i poszedłem Polami Elizejskimi - a dokoła było tyle trypra, że ledwie powłóczyłem nogami. Zobaczyłem dwoje znajomych: on i ona, oboje jedzą kasztany, bardzo starzy oboje. Gdzieś ich już widziałem? W gazetach? Nie pamiętam, ale poznałem: Louis Aragon i Elsa Triolet. "Ciekawe - błysnęła mi myśl - skąd idą: z kliniki do burdelu czy z burdelu do kliniki?" I sam sobie przerwałem: "Wstydziłbyś się. Jesteś w Paryżu, a nie w Chrapuszowie. Zadaj im lepiej pytania o sprawy społeczne, o najbardziej palące sprawy."
Doganiam Louisa Aragona i zaczynam mówić, otwierając przed nim serce. Mówię, że jestem zdesperowany, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że umieram od nadmiaru węwnętrznych sprzeczności, i dużo różnych takich. A on spogląda na mnie, salutuje mi jak stary weteran, bierze swą Elsę pod rękę i idzie dalej. Ja znów ich doganiam i zwracam się tym razem już nie do Louisa, lecz do Triolet. Mówię, że umieram na brak wrażeń, że gdy przestaję rozpaczać, ogarniają mnie wątpliwości, gdy tymczasem w chwilach rozpaczy w nic nie wątpiłem… A ona tymczasem, jak stara kurwa, poklepała mnie po policzku, wzięła pod rączkę swojego Aragona i poszła dalej.
Potem, rzecz jasna, dowiedziałem się z prasy, że to wcale nie byli oni, tylko Jean-Paul Sartre i Simone de Baeuvoir, ale jaka to teraz dla mnie różnica! Poszedłem do Notre-Dame i wynająłem tam mansardę. Mansarda, facjatka, oficyna, antresola, strych - ciągle to wszystko mylę i nie widzę różnicy. Krótko mówiąc, wynająłem miejsce, w którym można leżeć, pisać i palić fajkę. Wypaliłem dwanaście fajek i odesłałem do "Revue de Paris" mój esej pod francuskim tytułem "Szyk i blask - immer elegant". Esej na temat miłości.
A wiecie przecież, jak trudno jest we Francji pisać o miłości. Dlatego że wszystko, co dotyczy miłości, zostało już we Francji dawno napisane. Tam wiedzą o miłości wszystko, a u nas nic. Spróbujcie u nas komuś ze średnim wykształceniem pokazać twardy szankier i zapytać: "Jaki to szankier, twardy czy miękki!" - na pewno strzeli: "Jasne, że miękki." A jak zobaczy miękki, to już zupełnie straci orientację. A tam - nie. Tam mogą nie wiedzieć, ile kosztuje dziurawcówka, ale jeśli już szankier jest miękki, to będzie takim dla każdego i nikt go nie nazwie twardym…
Krótko mówiąc, "Revue de Paris" zwróciło mi esej pod pretekstem, że został napisany po rosyjsku, a francuski był tylko tytuł. Wypaliłem więc na antresoli jeszcze trzynaście fajek i stworzyłem nowy esej, również poświęcony miłości. Tym razem cały tekst od początku do końca był napisany po francusku, a rosyjski był jedynie tytuł: "Skurwysyństwo jako najwyższe i ostatnie stadium kurestwa." I posłałem tekst do "Revue de Paris".
[Znów mi go zwrócili. ] Styl, powiedzieli, znakomity, natomiast główna myśl - fałszywa. Być może, powiedzieli, da się to zastosować do warunków rosyjskich, ale nie francuskich. Skurwysyństwo, powiedzieli, wcale nie jest u nas stadium najwyższym i bynajmniej nie ostatnim. U was, Rosjan, powiedzieli, kurestwo, które osiągnie granice skurwysyństwa, zostanie przymusowo zlikwidowane i zastąpione przez programowy onanizm. Natomiast u nas, Francuzów, nie jest wprawdzie w przyszłości wykluczone organiczne zrastanie się pewnych elementów rosyjskiego onanizmu, potraktowanego bardziej swobodnie - z naszą ojczystą sodomią, będącą efektem transformacji skurwysyństwa za pośrednictwem kazirodztwa; jednakże owo zrastanie się nastąpi na gruncie naszego tradycyjnego kurestwa, mając charakter absolutnie permanentny.”

Moscow to the End of the Line

Witold Gombrowicz Fotografia
Magdalena Parys Fotografia

„Kontrast jest właśnie tym czymś, co pod koniec sprawia, że Berlin jest tak bardzo oderwany od wszystkich miast europejskich. Tu nikomu torbą Louisa Vouittona się nie zaimponuje. Na ulicy górują zielone swerki i luzacki szyk, Berlin jest po prostu proletariacki, niepodatny na wpływy z zewnątrz.”

Magdalena Parys (1971) polska poetka, pisarka i tłumaczka mieszkająca w Berlinie

Źródło: rozmowa Beaty Kęczkowskiej Magdalena Parys: Aż się we mnie trzęsie. „Wysokie Obcasy extra”, październik 2015