Cytaty na temat popołudnie

Zbiór cytatów na temat popołudnie, nie żyje, ludzie, cały.

Cytaty na temat popołudnie

Stanisław Lem Fotografia

„Klapaucjusz myślał, myślał, wreszcie zmarszczył się i rzekł:
– Dobrze. Niech będzie o miłości i śmierci, ale wszystko to musi być wyrażone językiem wyższej matematyki, a zwłaszcza algebry tensorów. Może być również wyższa topologia i analiza. A przy tym erotycznie silne, nawet zuchwałe, i w sferach cybernetycznych.
– Zwariowałeś chyba. Matematyką o miłości? Nie, ty masz źle w głowie – zaczął Trurl. Lecz zamilkli wraz z Klapaucjuszem, ponieważ Elektrybałt jął deklamować:

Nieśmiały cybernetyk potężne ekstrema
Poznawał, kiedy grupy unimodularne
Cyberiady całkował w popołudnie parne,
Nie wiedząc, czy jest miłość, czy jeszcze jej nie ma?

Precz mi, precz, Laplasjany z wieczora do ranka
I wersory wektorów z ranka do wieczora!
Bliżej, przeciwobrazy! Bliżej, bo już pora
Zredukować kochankę do objęć kochanka!

On drżenia współmetryczne, które jęk jednoczy
Zmieni w grupy obrotów i sprzężenia zwrotne,
A takie kaskadowe, a takie zawrotne,
Że zwarciem zagrażają, idąc z oczu w oczy!

Ty, klaso transfinalna! Ty, silna wielkości!
Nieprzywiedlne Continuum! Praukładzie biały!
Christoffela ze Stoksem oddam na wiek cały
Za pierwszą i ostatnią pochodną miłości.

Twych skalarnych przestrzeni wielolistne głębie
Ukaż uwikłanemu w Teoremat Ciała,
Cyberiado cyprysów, bimodalnie cała
W gradientach, rozmnożonych na loty gołębie!

O, nie dożył rozkoszy, kto tak bez siwizny
Ani w przestrzeni Weyla, ani Brouwera
Studium topologiczne uściskiem otwiera,
Badając Moebiusowi nieznane krzywizny!

O wielopowłokowa uczuć komitanto,
Wiele trzeba Cię cenić, ten się dowie tylko,
Kto takich parametrów przeczuwając fantom,
Ginie w nanosekundach, płonąc każdą chwilką!

Jak punkt, wchodzący w układ holonomiczności,
Pozbawiony współrzędnych zera asymptotą,
Tak w ostatniej projekcji, ostatnią pieszczotą
Żegnany – cybernetyk umiera z miłości.”

Utwory, Cyberiada
Źródło: Wyprawa Pierwsza A, czyli Elektrybałt Trurla

Stefan Korboński Fotografia

„Wybrałem się z Zosią w piękne, lipcowe popołudnie na spacer na most Poniatowskiego. Tam oczom naszym przedstawił się niebiański widok. Obraz, o jakim marzyliśmy od lat. Po jezdni ciągnął nieprzerwany sznur żołnierzy niemieckich, ale takich, jakich nigdy nie widzieliśmy. Obdarci, brudni, często bez broni i butów, pieszo, na rowerach i wozach, w nieładzie i rozsypce i często bez dowódców. A wśród nich ranni z obwiązanymi głowami i rękami na temblakach. O widoku niezapomniany! A tu w dodatku słońce lipcowe, jak gdyby chcąc tę nędzę lepiej wystawić na widok, wydobywało z mundurów każdą dziurą, każdą plamę z bandaża, każdą rdzę na karabinie. Trzymając się za ręce i z trudem hamując radość, sygnalizowaliśmy sobie uściskiem dłoni ciekawsze widoki. Takich jak my przechodniów było na moście więcej. Wędrowała tam cała Warszawa. Ludzie, udając, że rozkoszują się pięknym, lipcowym popołudniem i Wisłą połyskującą w potokach światła, w gruncie rzeczy paśli oczy widokiem pobitych Niemców. Wymienialiśmy z nimi ukradkiem rozradowane spojrzenia, a tłumy zdemoralizowanych Niemców płynęły bez końca, ścigane głuchym głosem armat dolatujących od Radzymina i Otwocka. Nie ulegało wątpliwości, że front zbliżał się do Warszawy. Już od dawna obserwowaliśmy wśród Niemców oznaki rozkładu i strachu.”

Stefan Korboński (1901–1989) polski polityk ruchu ludowego, działacz Polskiego Państwa Podziemnego

Źródło: W imieniu Rzeczypospolitej…, op. cit., s. 342–343.

Kathleen Ann Goonan Fotografia
Ljubomir Kanow Fotografia

„W centrum miasta (…) wznosiła się wieża zegarowa, (…) być może jedyna rzecz, która jednoczyła wszystkich (…). Powód, dla którego ją zbudowano przyczynił się do podziałów między nimi… Mimo to, aby istnieć, miastu było potrzebne coś, co wszystkich zdołałoby połączyć, jakiś wspólny symbol. Symbolem tym stała się miejska wieża. Jej wierzchołek zwieńczony był domkiem, z którego co godzinę wychodziła olbrzymia kukułka i wołała ludzkim głosem: „Szanowni państwo, zaraz powiem, która godzina!”… Najdziwniejsze, że zawsze kukała nie mniej niż dziewiętnaście razy, ale nie więcej niż dwadzieścia cztery. Z tego powodu w mieście ciągle było późne popołudnie lub noc, nigdy nie świtało, o południu nie było mowy, zresztą nikt nawet nie podejrzewał, że taka pora mogłaby nadejść.(…)
Nie ma sensu ukrywać, że wspomniana kukułka właściwie nie była żadną kukułką, lecz Gedeonem Schmerzem – budowniczym wieży. W trakcie jej wznoszenia zapomniał o schodach, którymi można by zejść, więc skończywszy budować wieżę schował się w domku na górze nie chcąc narażać na szwank krążącej o nim opinii zdolnego architekta… Uznano go za zaginionego… Gedeon żywił się wróblami, które łapał w pułapkę zrobioną z solidnej dachówki, kija i swoich starych szelek. Pił deszczówkę zbieraną do butów… Nie miał łatwego życia. Z czasem zaczęło go to złościć i postanowił używając do tego piór po zjedzonych wróblach przebrać się za kukułkę, co pozwoliło mu bałamutnie mieszać pory dnia i zemścić się za swoje uwięzienie.”

Człowiek kukułka

Rick Riordan Fotografia
Haruki Murakami Fotografia

„Karafka na wino
przetrawia mroczne popołudnie.”

Luo Fu (1928)

Źródło: Czarodziejska pieśń (Pieśń karafki), tłum. z języka niemieckiego Marek Śnieciński

Jan Brzechwa Fotografia
Alice Munro Fotografia
Anaïs Nin Fotografia
Andre Agassi Fotografia

„Nienawidzę tenisa, nienawidzę go z całego serca, a mimo to będę grał dalej, odbijał piłki cały ranek, całe popołudnie, bo nie mam wyboru. Bez względu na to, jak bardzo bym chciał przerwać, nie mogę.”

Źródło: Open (2009), cyt. za: Halina Retkowska, „Czy dobrze być sadystą?”, Angora, nr 31 (1155), 5 sierpnia 2012, s. 54.

Aleksandra Piłsudska Fotografia

„Wiele bym dał, żeby żyć w latach dwudziestych i trzydziestych minionego stulecia. Idąc w sobotnie popołudnie Nowym Światem w Warszawie, widziałbym zupełnie inny, taki chyba bardziej zaczarowany świat. Mijałyby mnie dorożki, przedwojenne samochody, babinka stojąca na ulicy sprzedawałaby kwiaty Piotrkowi Dołowemu, który spieszyłby na randkę ze swoją ukochaną Zosią z Jutro idziemy do kina.”

Jarosław Hebel (1974) dziennikarz polski

Przechodząc obok „Bliklego”, mijałbym Dołęgę-Mostowicza, który gnałby od wydawcy prosto przed siebie na skręcenie karku, mając pomysł na napisanie kolejnej niezwykle poczytnej i równie dochodowej powieści. Późnym wieczorem z „Ziemiańskiej” wychodziłby zaś pijany Wieniawa-Długoszowski, na całe gardło krzycząc: „Bo w sercu ułana, gdy je położysz na dłoń, na pierwszym miejscu panna, przed nią tylko koń!”.
Jeszcze będzie pięknie