Cytaty na temat klinika

Zbiór cytatów na temat klinika, lekarz, kobiety, kobieta.

Cytaty na temat klinika

Andrzej Szostek Fotografia
Marc Augé Fotografia
Bogusław Kaczyński Fotografia
Edwin Bendyk Fotografia
Bernard Nathanson Fotografia

„Grzesznik jest w Kościele właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, tak jak chory jest na miejscu w klinice czy poczekalni u lekarza.”

Janusz Pasierb (1929–1993) polski ksiądz, poeta, eseista, historyk sztuki

Kościół

Beata Schimscheiner Fotografia
Stefan Niesiołowski Fotografia

„Część z tych, którzy stoją tam i rzekomo pilnują krzyża, to rzeczywiście kandydaci do kliniki psychiatrycznej. Ostatnia stacja tej ich procesji to Tworki.”

Stefan Niesiołowski (1944) polityk polski, biolog

o tzw. obrońcach krzyża przed Pałacem Prezydenckim.
Źródło: polskatimes.pl http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/293600,niesiolowski-ostatnia-stacja-krzyzakow-beda-tworki,id,t.html, 12 sierpnia 2010

George Habasz Fotografia
Matka Teresa z Kalkuty Fotografia
Wanda Nowicka Fotografia
Herta Müller Fotografia

„Co się tyczy [paryskich] bulwarów, to w ogóle nie można po nich chodzić. Wszyscy zasuwają z burdelu do kliniki, a z kliniki z powrotem do burdelu. A dokoła jest tyle trypra, że ledwie można złapać dech. Kiedyś wypiłem trochę i poszedłem Polami Elizejskimi - a dokoła było tyle trypra, że ledwie powłóczyłem nogami. Zobaczyłem dwoje znajomych: on i ona, oboje jedzą kasztany, bardzo starzy oboje. Gdzieś ich już widziałem? W gazetach? Nie pamiętam, ale poznałem: Louis Aragon i Elsa Triolet. "Ciekawe - błysnęła mi myśl - skąd idą: z kliniki do burdelu czy z burdelu do kliniki?" I sam sobie przerwałem: "Wstydziłbyś się. Jesteś w Paryżu, a nie w Chrapuszowie. Zadaj im lepiej pytania o sprawy społeczne, o najbardziej palące sprawy."
Doganiam Louisa Aragona i zaczynam mówić, otwierając przed nim serce. Mówię, że jestem zdesperowany, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że umieram od nadmiaru węwnętrznych sprzeczności, i dużo różnych takich. A on spogląda na mnie, salutuje mi jak stary weteran, bierze swą Elsę pod rękę i idzie dalej. Ja znów ich doganiam i zwracam się tym razem już nie do Louisa, lecz do Triolet. Mówię, że umieram na brak wrażeń, że gdy przestaję rozpaczać, ogarniają mnie wątpliwości, gdy tymczasem w chwilach rozpaczy w nic nie wątpiłem… A ona tymczasem, jak stara kurwa, poklepała mnie po policzku, wzięła pod rączkę swojego Aragona i poszła dalej.
Potem, rzecz jasna, dowiedziałem się z prasy, że to wcale nie byli oni, tylko Jean-Paul Sartre i Simone de Baeuvoir, ale jaka to teraz dla mnie różnica! Poszedłem do Notre-Dame i wynająłem tam mansardę. Mansarda, facjatka, oficyna, antresola, strych - ciągle to wszystko mylę i nie widzę różnicy. Krótko mówiąc, wynająłem miejsce, w którym można leżeć, pisać i palić fajkę. Wypaliłem dwanaście fajek i odesłałem do "Revue de Paris" mój esej pod francuskim tytułem "Szyk i blask - immer elegant". Esej na temat miłości.
A wiecie przecież, jak trudno jest we Francji pisać o miłości. Dlatego że wszystko, co dotyczy miłości, zostało już we Francji dawno napisane. Tam wiedzą o miłości wszystko, a u nas nic. Spróbujcie u nas komuś ze średnim wykształceniem pokazać twardy szankier i zapytać: "Jaki to szankier, twardy czy miękki!" - na pewno strzeli: "Jasne, że miękki." A jak zobaczy miękki, to już zupełnie straci orientację. A tam - nie. Tam mogą nie wiedzieć, ile kosztuje dziurawcówka, ale jeśli już szankier jest miękki, to będzie takim dla każdego i nikt go nie nazwie twardym…
Krótko mówiąc, "Revue de Paris" zwróciło mi esej pod pretekstem, że został napisany po rosyjsku, a francuski był tylko tytuł. Wypaliłem więc na antresoli jeszcze trzynaście fajek i stworzyłem nowy esej, również poświęcony miłości. Tym razem cały tekst od początku do końca był napisany po francusku, a rosyjski był jedynie tytuł: "Skurwysyństwo jako najwyższe i ostatnie stadium kurestwa." I posłałem tekst do "Revue de Paris".
[Znów mi go zwrócili. ] Styl, powiedzieli, znakomity, natomiast główna myśl - fałszywa. Być może, powiedzieli, da się to zastosować do warunków rosyjskich, ale nie francuskich. Skurwysyństwo, powiedzieli, wcale nie jest u nas stadium najwyższym i bynajmniej nie ostatnim. U was, Rosjan, powiedzieli, kurestwo, które osiągnie granice skurwysyństwa, zostanie przymusowo zlikwidowane i zastąpione przez programowy onanizm. Natomiast u nas, Francuzów, nie jest wprawdzie w przyszłości wykluczone organiczne zrastanie się pewnych elementów rosyjskiego onanizmu, potraktowanego bardziej swobodnie - z naszą ojczystą sodomią, będącą efektem transformacji skurwysyństwa za pośrednictwem kazirodztwa; jednakże owo zrastanie się nastąpi na gruncie naszego tradycyjnego kurestwa, mając charakter absolutnie permanentny.”

Moscow to the End of the Line

Stanisław Barańczak Fotografia
Aleksander Skotnicki Fotografia
Aleksander Skotnicki Fotografia
Simone Veil Fotografia
Beata Schimscheiner Fotografia

„Dziesięć lat dla Harriet to naprawdę dużo i muszę pogodzić się z tym, że nie jest już ona kobietą pierwszej młodości. Dziesięć lat temu byłam młodsza od Harriet, a teraz jestem starsza o 10 lat i cięższa o 10 kilo. Nigdy jednak nie znudziła mi się gra w Prywatnej klinice.”

Beata Schimscheiner (1966) aktorka polska

Dlaczego? Bo zawsze wciągam się w sztukę na nowo i równie intensywnie jak za pierwszym razem przeżywam opowiadaną w niej historię
Źródło: Urszula Wolak, Schimscheinerowie: 10 lat grają razem, „Polska Gazeta Krakowska” nr 34, 10 lutego 2012 http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/132743.html