„(…) powtarzałem sobie tak wówczas, gdy stałem na bramkach i organizowałem ochrony lokali, pracując w agencji ochrony. Wiarę w odmianę losu na tym dworcu też miałem głęboką. I miałem dystans. Nauczyłem się go, pracując w Monarze w Rożnowicach. Tam spotykałem się na co dzień ze śmiercią, z ludźmi, którzy ćpali i chcieli umrzeć. Z grupy, z którą pracowałem, żyją tylko trzy osoby. Misiu, Szakal i Crouzo. Pozdrawiam ich.“
wspominając czasy, w których nie wiodło mu się dobrze.
Źródło: „Viva!” nr 8, 13 kwietnia 2004