Źródło: Jerzy Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce, Warszawa 2006, s. 243.
„Jej narzeczony był ogromnym mężczyzną – taki miś olbrzymiego wzrostu, barczysty i potężny, ale odnoszący się do niej z ogromną subtelnością. Tę delikatną dziewczynę gorąco pokochał. Kiedyś stali oboje razem. Zaczęło się bombardowanie. Ona się wyrwała, zaczęła uciekać i została trafiona – na jego oczach. Jakiś podmuch zdarł z niej całe ubranie. W szpitalu na Mokotowskiej w kostnicy, wśród kilkunastu trupów, zobaczyłyśmy jej ciało. Leżała tylko w białej koszulce, całej we krwi. To było wzruszające i wstrząsające. Jej narzeczony chciał koniecznie zrobić dla niej trumnę. Trumien już od dawna nie było, większość wydobytych spod gruzów zwłok po prostu zakopywano w ziemi. Ale on zdobył jakieś deski, zbił proste pudło i gdzieś za ulicą Wiejską mieliśmy ją pochować. Trzeba było iść dość daleko, przejść przez cały Plac Trzech Krzyży, w okolicy Instytutu Głuchoniemych. (Wtedy to zobaczyłam zniszczoną moją szkołę Królowej Jadwigi). Narzeczony Wandzi sam wykopał grób, złożył ją do „trumny”, szlochał jak dziecko, a jego łzy padały na ciało Wandzi. Ponieważ co chwilę był nalot, chcieliśmy jak najszybciej zakończyć ten pogrzeb. Tymczasem on ukląkł, złożył całe dłonie jak przy pacierzu i modlił się serdecznie. Wandzia leżała słodko uśmiechnięta, spokojna, uroczo dziecinna, drobniutka w tej swojej koszulce, prawie naga, calutka we krwi. Była jak polski sztandar: biała koszulka i czerwona krew… Nie było księdza, więc my prowadziłyśmy modlitwy – jej narzeczony modlitwę. Potem nakrył swą skrzynkę jakąś deską, rzuciliśmy troszkę ziemi, on sam grób zakopał, usypał kopczyk i postawił krzyż, który wystrugał z odpowiadał. Gdy skończyłyśmy się modlić, on jeszcze zaczął „Pod Twoją obronę” i gdy łkającym głosem mówił, wszyscy płakaliśmy i tak łkając kończyliśmy patyków. Było coś wstrząsającego w żałobie tego olbrzymiego mężczyzny. A myśmy stały, jak zawsze zdumione, że jeszcze żyjemy. Inni odchodzą, a my zostajemy, nawet żadna z nas nie jest ranna.”
Źródło: Maria Okońska Wspomnienie z Powstania Warszawskiego, op. cit., s. 124–125.
Tematy
na zawsze , nie żyje , dzieci , wspomnienie , płacz , łzy , prawo , dziecko , wzrost , krew , ubranie , królowa , dziewczyna , szpital , pogrzeb , ciało , oko , plac , głos , czerwony , ulica , krzyż , przejście , większość , prosty , cały , zostać , biały , prowadzić , trafienie , płakać , ogromny , gdzieś , stały , odpowiadać , słodki , spokojna , odpowiadać , nakrycie , zwłoka , ranna , gruz , koszulka , sztandar , pudło , mienie , okolica , deska , kieliszek , instytut , modlitwa , pot , mężczyzna , grób , skrzynka , zakończyć , zobaczenie , postawienie , zrobienie , bombardowanie , zakopywać , kończenie , mówić , obój , gorąco , zniszczyć , podmuch , za chwilęMaria Okońska 15
1920–2013Podobne cytaty
o przeżyciach z powstania warszawskiego.
Źródło: Agnieszka Żurek, Tysiące zdjęć z powstania http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/tysiace-zdjec-z-powstania/, 1 sierpnia 2011.
„Dzisiaj, kiedy oni stali się niemal latawcami, wiatr ma ogromne znaczenie.”
o zawodnikach i wpływie wiatru na ich skoki.
Skoki narciarskie, Pragelato 2005
Źródło: Słowo pożegnalne abp. Wielgusa do diecezjan w katedrze płockiej, 31 grudnia 2006
Się
Źródło: Się (1977), Pokocham ją siłą woli, s. 166.
Źródło: Robert Mazurek, Intelektualista w fabryce parówek. Rozmowa z filozofem i politologiem Markiem Cichockim https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1439758,marek-cichocki-rozmowa-z-mazurkiem-o-polityce.html, „Dziennik Gazeta Prawna”, 15–17 listopada 2019 nr 221 (5123), s. 36.