Cytaty na temat komin

Zbiór cytatów na temat komin, inny, dymka, buty.

Cytaty na temat komin

„Dym ucieka z komina, aby się dotlenić.”

Kolacja u Pascala

Wojciech Bonowicz Fotografia
Stanisław Jerzy Lec Fotografia

„Gdy padła granica,
padły więzień bramy
W ten dzień wyzwolenia,
Siedemnasty września.
Patrz – wolna ziemia jednej
Szóstej świata
dymi kominami,
szumi falą zbóż.”

Stanisław Jerzy Lec (1909–1966) poeta polski, aforysta

w „Wierszu noworocznym” z 1940 o 17 września 1939.
Źródło: Socrealizm dla dorosłych i dla dzieci, naszdziennik.pl, 28 maja 2010 http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100528&typ=ip&id=ip12.txt

Tadeusz Borowski Fotografia
Agnieszka Osiecka Fotografia

„Siądź z tamtym mężczyzną twarzą w twarz,
Kiedy mnie już nie będzie.
Spalcie w kominie moje buty i płaszcz,
Zróbcie sobie miejsce…

A mnie oszukuj mile uśmiechem, słowem, gestem,
Dopóki jestem, dopóki jestem.”

Agnieszka Osiecka (1936–1997) polska poetka, autorka tekstów piosenek

piosenka wykonywana przez Seweryna Krajewskiego
Cytaty z tekstów literackich, Cytaty z wierszy i piosenek
Źródło: Kiedy mnie już nie będzie

Karl Fritzsch Fotografia
Rahim Fotografia

„Umysł twój to mój gabinet.
Wchodzę tam drzwiami, oknami i kominem.”

Rahim (1978) muzyk polski, raper

Podaj dalej
Źródło: utwór Ten cały sentyment

Wiktor Suworow Fotografia
Agnieszka Osiecka Fotografia

„Życie jest formą istnienia białka,
tylko w kominie czasem coś załka.”

Agnieszka Osiecka (1936–1997) polska poetka, autorka tekstów piosenek

utwór wykonywany przez Skaldów.
Cytaty z tekstów literackich, Cytaty z wierszy i piosenek
Źródło: Nie ma szatana (Oj, dana, dana)

William Shakespeare Fotografia
Zbigniew Herbert Fotografia
Pierre Gringore Fotografia
Krzysztof Dzikowski Fotografia
Jerzy Ofierski Fotografia
Leopold Staff Fotografia

„Teraz budując zacznę od dymu z komina.”

Leopold Staff (1878–1957) poeta polski

Źródło: Podwaliny

Bernard Lecomte Fotografia
Leopold Tyrmand Fotografia

„Żyjemy tu, w Warszawie życiem tramwajowym. Znaczy to, że w naszej warszawskiej epoce tramwaj wzniósł się do roli symbolu. Oczywiście tramwaj wyraża miejską jednostkę komunikacyjną, taką samą jak trolejbus czy autobus. Mówi się: żyjemy życiem takim czy innym, wtedy gdy życie owo dobywa z człowieka jego najistotniejsze cechy. Czyli że w zetknięciu z nim człowiek objawia się w całej okazałości. Przepełniony irracjonalnie tramwaj warszawski stanowi doskonały odczynnik, przekonujemy się w nim codziennie, jacy jesteśmy i jak bardzo żyjemy życiem tramwajowym. W chwili gdy najbliższy bliźni demoluje nam śledzionę, unicestwia czar dopiero co kupionego płaszcza, niweczy z trudem przyszyte guziki, gasi brutalnie przepiękny połysk żarliwie wyczyszczonych butów, gniecie na miazgę wiezione dla dzieci ciastka, uśmiecha się przepraszająco, pakując nam w usta rękaw od kurtki, w której przed chwilą czyścił kominy lub wypakowywał stare śledzie – w takiej chwili, powtarzam, instynkty, jak działa żaglowej fregaty, wysuwają się groźnie z burt naszych dusz. Wtedy dopiero spostrzegamy z przerażeniem, jacy potrafimy być pierwotni, dzicy, egoistyczni, kłótliwi, nietolerancyjni, zaślepieni, krótkowzroczni. Z drugiej strony – ileż wspaniałych wartości dostrzegamy naraz w życiu, gdy uda nam się wepchnąć jako ostatni do rozchodzącego się w szwach autobusu, gdy przygodny sąsiad, wisząc na stopniu, odstąpi nam trzy centymetry kwadratowe miejsca, akurat tyle, by postawić na nich szpic buta, gdy złapany rozpaczliwie za krawat ten, który już do połowy tkwi w środku, uśmiechnie się bez pretensji i przygnie nas mocnym ramieniem, gdy wreszcie starsza pani, której, prąc ku wyjściu, strąciliśmy kapelusz, porwali w strzępy gazety i wgnietli całą zawartość siatki z masłem, jajami i marmoladą w biust, uśmiechnie się z tramwajową melancholią i powie smutne, lecz przebaczające: – Nie szkodzi… – Wtedy widzimy, jak dalece potrafimy być solidarni, wyrozumiali, ludzcy i coś ciepłego rozpływa się nam jak słodka, rozgrzana czekolada koło serca. Nic nie wzbudza w nas tak nieprzytomnej złości i bezmyślnej chęci awantur, jak niekończące się wyczekiwanie na wypchane ludźmi trolejbusy, do których nie można się dostać, jak tępota, brutalności i nieuprzejmość w tramwaju, o nic nie będziemy się sprzeczać i kłócić tak namiętnie, jak o grubiaństwa współpasażerów i bezduszną wrogość konduktorów. Ale też nic nie wzbudza w nas takiego uczucia zadowolenia, satysfakcji i wygody, jak widok wyczekiwanego numeru na ulicznym horyzoncie i stwierdzenie, że znajdziemy w nim miejsce siedzące. Tramwaj wyzwala w nas dziś w Warszawie cenną bezpośredniość przeżywania i dlatego żyjemy tu, w Warszawie życiem tramwajowym.”

Leopold Tyrmand książka Zły

Zły

Wilhelm Szewczyk Fotografia

„Z mroku i głodu, z trudu i nędzy
pierwszy komin wybiegał ku chmurom (…).
Na robotach Stanoszek. Bluzga ziemia posoką
i do szybu przelewa się miękko.
Wieczór nietoperzami przypływa gdzieś z boku,
z szybu smród bucha jak z szynku.”

Wilhelm Szewczyk (1916–1991) śląski pisarz, poseł na Sejm PRL

Źródło: Poemat górniczy, „Życie Literackie” 1951, nr 1 (4 lutego), s. 5 http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=14092

Anna Achmatowa Fotografia
Leopold Staff Fotografia
Stanisław Grzesiuk Fotografia
Marian Pankowski Fotografia

„Lunęło na nas światło. Bo na nas były skierowane reflektory, na pociąg. Otworzyły się drzwi wagonów i zobaczyliśmy ogromne płomienie ognia znad jakichś kominów. I niesamowity duszący smród. Nie wiedzieliśmy, że palą się ludzie.”

o obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.
Źródło: „Niemiec mówił, że z Auschwitz wychodzi się tylko przez komin”, tvn24.pl, 26 stycznia 2015 http://www.tvn24.pl/rocznica-wyzwolenia-auschwitz-stad-wychodzi-sie-tylko-przez-komin-mowi-wiezien-auschwitz,509388,s.html

Ronald Reagan Fotografia

„Dym z kominów węglowych emituje więcej elementów radioaktywnych aniżeli elektrownia atomowa.”

Ronald Reagan (1911–2004) prezydent USA

Źródło: Największe wpadki kampanii, 9 czerwca 2010 http://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/Kiosk/najwieksze-wpadki-kampanii,1,3239405,aktualnosc.html

Karl Fritzsch Fotografia

„Popatrzcie tam, na ten komin. Popatrzcie, to jest krematorium. Wszyscy pójdziecie do krematorium. 3 tysiące stopni ciepła.”

Karl Fritzsch (1903–1945) zbrodniarz nazistowski

do więźniów w dniu 22 września 1940 na placu apelowym.
Źródło: Władysław Bartoszewski, Warto być przyzwoitym. Teksty osobiste i nieosobiste, Poznań, 1990, s. 62.

Maria Konopnicka Fotografia
Miuosh Fotografia
Patricia C. Wrede Fotografia
Leopold Tyrmand Fotografia

„Żyjemy tu, w Warszawie życiem tramwajowym. Znaczy to, że w naszej warszawskiej epoce tramwaj wzniósł się do roli symbolu. Oczywiście tramwaj wyraża miejską jednostkę komunikacyjną, taką samą jak trolejbus czy autobus. Mówi się: żyjemy życiem takim czy innym, wtedy gdy życie owo dobywa z człowieka jego najistotniejsze cechy. Czyli że w zetknięciu z nim człowiek objawia się w całej okazałości. Przepełniony irracjonalnie tramwaj warszawski stanowi doskonały odczynnik, przekonujemy się w nim codziennie, jacy jesteśmy i jak bardzo żyjemy życiem tramwajowym. W chwili gdy najbliższy bliźni demoluje nam śledzionę, unicestwia czar dopiero co kupionego płaszcza, niweczy z trudem przyszyte guziki, gasi brutalnie przepiękny połysk żarliwie wyczyszczonych butów, gniecie na miazgę wiezione dla dzieci ciastka, uśmiecha się przepraszająco, pakując nam w usta rękaw od kurtki, w której przed chwilą czyścił kominy lub wypakowywał stare śledzie – w takiej chwili, powtarzam, instynkty, jak działa żaglowej fregaty, wysuwają się groźnie z burt naszych dusz. Wtedy dopiero spostrzegamy z przerażeniem, jacy potrafimy być pierwotni, dzicy, egoistyczni, kłótliwi, nietolerancyjni, zaślepieni, krótkowzroczni. Z drugiej strony – ileż wspaniałych wartości dostrzegamy naraz w życiu, gdy uda nam się wepchnąć jako ostatni do rozchodzącego się w szwach autobusu, gdy przygodny sąsiad, wisząc na stopniu, odstąpi nam trzy centymetry kwadratowe miejsca, akurat tyle, by postawić na nich szpic buta, gdy złapany rozpaczliwie za krawat ten, który już do połowy tkwi w środku, uśmiechnie się bez pretensji i przygnie nas mocnym ramieniem, gdy wreszcie starsza pani, której, prąc ku wyjściu, strąciliśmy kapelusz, porwali w strzępy gazety i wgnietli całą zawartość siatki z masłem, jajami i marmoladą w biust, uśmiechnie się z tramwajową melancholią i powie smutne, lecz przebaczające: – Nie szkodzi…”

Leopold Tyrmand książka Zły

Wtedy widzimy, jak dalece potrafimy być solidarni, wyrozumiali, ludzcy i coś ciepłego rozpływa się nam jak słodka, rozgrzana czekolada koło serca. Nic nie wzbudza w nas tak nieprzytomnej złości i bezmyślnej chęci awantur, jak niekończące się wyczekiwanie na wypchane ludźmi trolejbusy, do których nie można się dostać, jak tępota, brutalności i nieuprzejmość w tramwaju, o nic nie będziemy się sprzeczać i kłócić tak namiętnie, jak o grubiaństwa współpasażerów i bezduszną wrogość konduktorów. Ale też nic nie wzbudza w nas takiego uczucia zadowolenia, satysfakcji i wygody, jak widok wyczekiwanego numeru na ulicznym horyzoncie i stwierdzenie, że znajdziemy w nim miejsce siedzące. Tramwaj wyzwala w nas dziś w Warszawie cenną bezpośredniość przeżywania i dlatego żyjemy tu, w Warszawie życiem tramwajowym.
Zły