 
                            
                        
                        
                        
                                        
                                        Na temat tego ostatniego dokumentu wpadł reżyser Krzysztof Gradowski. Przeczytał w gazecie artykuł o śmierci kobiety, którą zamknęła w komórce jej córka. (...) Pojechaliśmy do Łodzi. (...) Postanowiliśmy stanąć na głowie, żeby zrobić film na miejscu, tam gdzie wydarzyła się ta tragedia.(...) Nie robiłem ładnych zdjęć, fotografowałem w sposób tradycyjny, w tym filmie ładne zdjęcia byłyby zgrzytem, czymś niedobrym. Powróciliśmy w tym filmie do fotografii amatorskiej. 
Źródło: „Pomorze”, 15 grudnia 1970
                                    
 
                             
                             
                             
                             
                             
                            