„Ręce w górę! W górę! (…) Coście za jedni? Ty mów! – odezwał się najwyższy z uzbrojonych podchodząc do prodziekana Aniłłowicza.
(…)
– Jedziemy do Wrocławia… jesteśmy uczonymi, uniwersytet… Polska… – dobiegały Wielenieckiego pojedyncze słowa. (…) Wszyscy stali nieruchomo. Pod dużą wierzbą przy rowie dwóch leśnych obszukiwało szofera.
– No… – rzekł dowódca, widać nie bardzo wiedząc, co robić z tym fantem – no…
Nagle wzrok jego padł na milicjanta, który coraz bardziej bladł od upływu krwi.
– Żbik, co z tym szczeniakiem?
– Melduję posłusznie, komunista, panie kapitanie. Znalazłem! – triumfująco, choć spokojnie wypalił Żbik, ów brodacz w spadochroniarskim hełmie, który postrzelił milicjanta. Podniósł w górę zakrwawioną książeczkę. Do tej pory podtrzymywał chłopca, jakby tego nie czując. Teraz puścił go. Tamten ukląkł od razu i zastygł niezdarnie na czworakach. Ze spęczniałej bluzy mundurowej kapała krew.
Żbik potrząsnął w powietrzu książeczką. Żaden z profesorów nie spojrzał w tę stronę; była cisza. Dowódca założył kciuki za pas. Marszcząc czoło wciągnął ze świstem powietrze.
– A wy co, polscy profesorowie? – ryknął nagle głosem wysilonym do zdarcia. – Co robicie?! Rozkazów bolszewików słuchacie?! Chleb moskiewski zapachniał?! Żydokomunę zaprowadzić?! Co?! Co?! Co?! – krzyczał coraz przenikliwiej, jakby upajając się własnym głosem. (…) – Bolszewika wam dali, żeby bronił?! A przed kim?! Przed kim, ja się was pytam, panowie moi?! Przed nami, przed armią polską, przed siłami zbrojnymi niepodległej rzeczypospolitej…
Urwał, krótką chwilę wytrzymał w strasznej ciszy i rzucił:
– Komuniści, wystąp! (…) Są peperowcy? Żydzi? No?!
Grupa profesorów zwarła się jeszcze bardziej, tak że Wieleniecki został zupełnie sam na jej narożu. Chwila, a wystąpiłby przed szereg. Czuł, jak pali mu pierś legitymacja partyjna i jak powoli łomocą pulsy w głowie. Dwaj leśni przeciągali przez rów milicjanta, który leciał im z rąk. Po raz ostatni zobaczył Wieleniecki twarz chłopca.
(…)
Profesorowie kupą rzucili się do autobusu. (…) Starter stęknął, szyby zadrżały i autobus ruszył od razu z drugiego biegu. Gdy mijali zakręt, od łąki rozległ się jeden głośny strzał.”

Powrót

Ostatnia aktualizacja 4 czerwca 2021. Historia

Podobne cytaty

Honorat Koźmiński Fotografia

„Jasna Góra i Ostra Brama to dwie ręce Matki Bożej wyciągnięte w kierunku Polski”

Honorat Koźmiński (1829–1916)

Źródło: http://www.niedziela.pl/wydruk/68940/nd

Mikołaj Biernacki Fotografia
Bruno Jasieński Fotografia

„i nagle tłumu obolały guz
rozorał obłęd jak płomiennym zębem
i ktoś olbrzymi ręce w górę wzniósł
i w blachę słońca długo bił jak w bęben”

Bruno Jasieński (1901–1938) polski poeta futurystyczny

przykład hiperboli zastosowanej w celu wywarcia silnego wrażenia na odbiorcy.
Źródło: Marsylianka

Albert Camus Fotografia
Jennifer Niven Fotografia
Jacek Bromski Fotografia

„Jedni mają pretensję, że w filmie o złodziejach i policjantach są polscy złodzieje i milicjanci, drudzy, że w filmie o polskich złodziejach i milicjantach rzeczywistość jest niepolska.”

Jacek Bromski (1946) polski prezenter radiowy, dyskdżokej, reżyser, scenarzysta i producent filmowy

Źródło: wywiad Czesława Dondziłły, „Film” nr 21/1989

Magik (raper) Fotografia

„Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili pokaż, że się mylili.”

Magik (raper) (1978–2000) raper polski, pseud. Magik (Kaliber 44, Paktofonika)

Paktofonika
Źródło: utwór Nowiny

Bernard z Chartres Fotografia
To tłumaczenie czeka na recenzję. Czy to jest poprawne?
William Shakespeare Fotografia

Pokrewne tematy