„Czy ludzie nas kiedyś zrozumieją? – zastanawiała się siedząca obok mnie Wisia.”
Czy ktoś nas zrozumie, choćby nie wiem, ile opowiadać? Jakimi słowami da się opisać to, że można do takiego koszmaru przywyknąć, i do tego zawszonego parszywego łóżka, i do tych mętnych ziółek, i że naszym jedynym pragnieniem jest teraz tylko to, aby nam dali spokój. Aby nas nie ruszali. Kto tego nie przeżył, nie zrozumie, tak jak nie odczuje naszej udręki mimo najwierniejszej relacji. Bo po cóż będziemy opisywać najpotworniejsze sceny? Wzbudzą na pewno zgrozę, ale przecież nasze cierpienie polega przede wszystkim na ciągłości, na beznadziejności. Jesteśmy wiecznie w stanie bólu psychicznego i fizycznego. To tak jakby stale ktoś bliski umierał. I tak jakby stale ktoś na ciebie pluł. I tak jakby wszystko to działo się jednocześnie. Czy ja wiem, jak to przetłumaczyć na pojęcia ludzi wolnych?
Przeżyłam Oświęcim (1946)