„Pieper należy do kozaków…”

o Pieperze.
Skoki narciarskie, Zakopane 2002

Pochodzi z Wikiquote. Ostatnia aktualizacja 21 maja 2020. Historia
Tematy
picie
Włodzimierz Szaranowicz Fotografia
Włodzimierz Szaranowicz 432
polski dziennikarz sportowy 1949

Podobne cytaty

Rafael Leónidas Trujillo Fotografia

„… oświadczam, że obcy mi jest nałóg palenia i nałóg picia. Nie byłem nigdy karany sądownie i nie popełniłem nigdy pomniejszego występku. W San Cristobal, gdzie się urodziłem (…), należałem zawsze i należę do najlepszego towarzystwa.”

w podaniu, które w wieku 27 lat złożył w celu przyjęcia do Gwardii Narodowej, organizowanej przez Amerykanów okupujących wówczas Dominikanę.
Źródło: Władysław B. Pawlak, Księga zamachów. Od Sarajewa do Dallas, Państwowe Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1975, s. 270.

Dorota Kędzierzawska Fotografia
Gerhard Ludwig Müller Fotografia
Marek Edelman Fotografia

„Eksy [akcje konfiskowania majątku bogatszym mieszkańcom getta] to jest w ogóle rzecz uboczna – sposób zdobycia pieniędzy potrzebnych na zakup broni. Eksy nie były naszą ideologią. Ideologią było zupełnie co innego – mieć broń.(…) Jak zabiliśmy jednego, bo nie chciał płacić na ŻOB, to nie dlatego, że akurat na niego zagięliśmy parol. Przecież takich, którzy nie chcieli płacić, było wielu. Tyle że on był gorszy od reszty i należało mu się także z innych powodów. Po prostu nie był najprzyzwoitszym człowiekiem. Wszystko jedno: nie chciał dać pieniędzy, więc zagroziliśmy: jak nie dasz do czwartej, to cię zabijemy. Nie wierzył i powiedział, że sobie gwiżdże na nas, bo ma chody w policji żydowskiej czy u Niemców. No tośmy przyszli i go zabili. Jak wieść o tym się rozeszła, już nie było w ogóle kwestii, żeby ktoś nam odmówił. Zaczęliśmy rządzić tym miastem. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi było pod naszą władzą – co powiedzieliśmy, to szło jak po maśle. (…) Ale w getcie też byli łapserdaccy, którzy mieli pieniądze. Nawet grali nocami w ruletkę. Kiedyś zrobiliśmy eksy na takie nielegalne kasyno gry i ktoś z naszych wziął takiego gracza za krawat. A wtedy ze szpilek do krawata zaczęły się sypać brylanty. Garściami je zgarnialiśmy. Tyle że myśmy potem nie umieli tego dobrze zhandlować. Oczywiście, wielki napad na Bank Polski w Warszawie, gdzie zabrano miliony czy miliardy, już tam nie wiem, był także politycznym ciosem w okupanta [W listopadzie 1942 oddział komunistycznej Gwardii Ludowej napadł na centralę Komunalnej Kasy Oszczędnościowej w Warszawie – WB, KB].”

Marek Edelman (1922–2009) przywódca powstania w getcie warszawskim, lekarz, działacz polityczny

Ale eksy człowieka, który siedzi w domu i ma te 10 czy 100 tysięcy złotych, a podziemie mu zabiera 5 tysięcy, to jest w ogóle bez znaczenia w tej sprawie. Istotne jest, czy za to się kupuje broń, czy za to się pije wódkę. Jak się nie pije wódki, a kupuje się broń, to społeczeństwo jest z tobą i w ogóle nie zauważa, że coś takiego się dzieje.
Źródło: s. 153–154.

„Niektórym się wydaje, że czubkiem można zostać ot tak, ni z gruchy, ni z pietruchy. Ze na przykład najspokojniej w świecie spacerujesz sobie z rodziną, aż tu nagle doskakujesz do drzewa i zaczynasz je kopać, dopadasz wózeczka i plujesz dzidziusiowi w ryło, podnosisz nogę i obsikujesz kulę kaleki, jednym słowem - odbija ci. Albo inaczej, zwyczajnie szykujesz się do spania, ucałowałeś rodziców, przyjaciół, żonę, dzieci, meble, oszczędności, ubranka, bojler, umywalkę, podeszwy swoich butów, muszlę klozetową. Po prostu dostajesz hyzia.

Nie, nie i jeszcze raz nie.

To może jeszcze inaczej - przeglądasz pocztę, popijając poranną kawę (zachowanie w normie, tylko trochę niezdrowe dla pęcherza) i trafiasz na wredny list na swój temat, anonim. Sklecono go przy pomocy liter powycinanych z różnych piśmideł, których nie czytujesz, pośrednio zmuszając cię tym sposobem do ich lektury. - Łajdaki! Nie uda się wam! - wydzierasz się z pianą na ustach i ciach! dostajesz kuku na muniu. Bo zachodzące w mózgownicy procesy chemiczne uległy zakłóceniu, jako że bolą cię zęby. Albo dlatego, że w dzieciństwie mamusia i tatuś nie kochali cię dość mocno, bo słońce grzeje coraz słabiej, a księżyc wchodzi przez okno dwanaście po północy.

Nie. nie. nie. NIE.

NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE.

Kto jak kto. ale ja znam się na tym i mogę stwierdzić, że ci, którzy tak mówią, po prostu bredzą. Nigdy w życiu nie zająłbym tak eksponowanej pozycji, na samym szczycie hierarchii chorób umysłowych, gdybym nie poświęcał każdej sekundy na ciężką, wytrwałą, drobiazgową pracę nad sobą i swoimi uzdolnieniami. Jeśli człowiek nie stawia sobie wymagań, to do niczego nie dojdzie. Dzisiejsza młodzież chciałaby dostać świra - bo to całkiem fajne - ale bez tego wysiłku, który jest niezbędny. Owszem, być szurniętym to nic trudnego. Ale żeby zostać prawdziwym, wielkim, pierwszorzędnym szaleńcem, na to - wierzcie mi - trzeba się nieźle napocić. A czasami trochę wypić: nie jestem wymagający, trzy kieliszki wystarczą. Ale przede wszystkim, przede wszystkim, przede wszystkim - z czego nie zdajemy sobie sprawy i czego powtarzać nigdy dość - świrowanie to wynik zbiorowego wysiłku! Tak, koleżanki i koledzy, zatkało was, co? "Jak to? Wariowanie to zajęcie grupowe? Ten się chyba z głupim widział!" No dalej, lżyjcie mnie, nie żałujcie sobie. Och, przyznaję, że niełatwo to znieść, ale kiedy za twoimi plecami stoi murem zespól, wszystko staje się prostsze. A ja, czego nie należy zapominać, mam najlepszą ekipę na świecie. Byłem we wszelakich szpitalach, u najróżniejszych psychiatrów. Wszyscy połamali sobie na mnie zęby. Najbardziej nieustępliwi, którzy od pierwszego spotkania wyrokowali z okrutnym uśmieszkiem: "To nic takiego, nic poważnego, raz dwa wróci pan do siebie." No i co? Figa z makiem. Jak wysiadają ci mądrale, teraz, gdy nikt, nawet najciemniejsza z pielęgniarek nie może zaprzeczyć, że jestem przykładem najwspanialszego, najelegantszego, najosobliwszego obłędu w stylu francuskim z końca dwudziestego wieku? Ale ja nigdy, przenigdy nie zapominam, nawet gdy piję samotnie, że udało mi się dzięki innym, dzięki mojemu zespołowi. To on przypominał mi nieustannie, że świat jest przeciw mnie, że ludzie chcą moich pieniędzy i mojej śmierci, że nie spoczną, dopóki nie wymażą mnie z listy żyjących.

Dziękuję.

Dziękuję wam wszystkim.”

Roland Topor (1938–1997) pisarz i rysownik francuski pochodzenia polskiego

Dziennik Paniczny

Pokrewne tematy